Cześć kochanie!
Na początku proszę Cię, żebyś przeczytałaś ten list do końca. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale obiecaj mi to.
Wróciłem do Londynu. Do swojego mieszkania. Widzę, że się nim zajęłaś. Dziękuję Ci bardzo.
Dowiedziałem się, że bierzesz ślub. Z Wesleyem. Wiedziałem, że nie będziesz na mnie czekać w nieskończoność.
Byłem głupi, że Cię zostawiłem. Rozumiem, że wolisz Weasleya. Życzę Tobie szczęścia z Nim.
Każdy dzień bez Ciebie był dla mnie torturą.
Brakuję mi Ciebie.
Może w to nie uwierzysz, ale nie tknąłem żadnej innej kobiety. Nawet na żadną nie spojrzałem. Wciąż miałem Ciebie przed oczami.
Pewnie zastanawiasz się dlaczego piszę ten list. Nie po to by Cię zasmucić.
Chcę Cię przeprosić. Za te wszystkie krzywdy z mojej strony. Za to, że byłem aż tak głupi, żeby nie docenić tego co mam. Czyli Ciebie.
Nie wyjechałem z własnej woli. Ojciec zagroził, że jeśli Cię nie zostawię, to Cię zabiję. Wiem co sobie pomyślisz. Umarł. Rok temu. Byłaś bezpieczna. ale ja nie miałem odwagi spojrzeć Tobie w oczy.
Kochanie, wybacz mi.
Żałuję wszystkiego. Ale nie tego, że z Tobą byłem.
Nie wiem jak bez Ciebie żyć, skarbie.
Samo napisanie tego listu, było trudne.
Nie przejmuj się mną. Ciesz się życiem. Niestety życiem, w którym nie ma mnie.
Postanawiam spełnić swoje największe marzenie. Będzie mi Ciebie brak.
Twój
Draco
PS:Zawsze będę Cię kochał.
Stałam razem z Ginny i Blaisem czytając list od Smoka. Dzisiaj był mój ślub z Ronem. Miałam na sobie już białą suknie. Z oczu toczyły mi się łzy. Kochałam Go. Ale On mnie zostawił. Bez wyjaśnienia. Powiedział tylko, że wyjeżdża i musimy dać sobie trochę wolnego. Że on będzie umawiać się z kobietami i ja nie muszę żyć jak zakonnica. Od trzech lat nie dawał znaku życia, a teraz kiedy wszystko sobie już uporządkowałam pojawił się ten List.
Nie wzruszona, choć wszystkie komórki mojego ciała domagały się Draco, poprawiłam sobie makijaż.
Państwo Zabini nadal wpatrywało się w list. Ginny także płakała, a Blaise patrzył w przestrzeń szklistym wzrokiem. Brakowało mu jego najlepszego przyjaciela.
-Ci co masz zamiar z tym zrobić? - spytała ostrożnie Ruda. Wiedziała, że za Nim tęsknie.
-Nic.
-Jak to nic? - zdziwiła się Ginny.
-Wychodzę za Rona.
-Ale.. - wiedziałam, że nie podoba jej się mój związek z Ronem. Według niej nie pasowaliśmy do siebie.
-Żadne ale. Poprawisz mi fryzurę? - Ruda tylko pokiwała głową i zaczęła się za podpinanie włosów. Diabeł stał cały czas marszcząc czoło.
-A w ogóle, jakie jest jego największe marzenie? - spytałam pani Zabini.
-Co..? Aa.. Zawsze chciał założyć firmę w Nowym Yorku - odrzekł, wciąż zamyślony Blaise.
-Nie martw się kotku. Wszystko się ułoży - Ruda przytuliła męża.
-Wiem - uśmiechnął się, całując ją w czoło.
Patrzyłam na to z wzruszeniem. Ta dwójka pasowała do siebie idealnie. Tak samo mówili o mnie i Draco.
Wyciągnęłam z szuflady biurka zdjęcie.
Przedstawiało ono mnie i Jego. Podczas jednej z naszych wycieczek. Strasznie wtedy padało, ale to nie zepsuło nam humorów. Była to czarodziejskie zdjęcie, więc się ruszało.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Miona musimy iść.
-Wiem - westchnęłam. Schowałam zdjęcie i wzięłam bukiet róż.
***
Wolna muzyka wypełniła pomieszczenie. Tłum ludzi patrzył na mnie z zachwytem, gdy szłam między rzędami krzeseł, ku swojemu przyszłemu mężu. Droga dłużyła się strasznie. Ron tryskał radością. A ja nie. Nie biło mi serce. Nie pociły mi się dłonie. Nie drżały kolana. Czułam smutek.
Wciąż miałam w głowie słowa Diabła
Zawsze chciał założyć firmę w Nowym Yorku
Coś mi się nie zgadzało.
Nagle cały ten ślub wydał się tandetny. Ron wyglądał fatalnie. Moja suknia była brzydka. A kwiaty kiczowate. Połowę ludzi nie znałam. Co ja tu robię?
I wtedy dostałam olśnienia.
Leżeliśmy wtuleni w siebie. On głaskał mnie po włosach. Czułam się szczęśliwa. Mega szczęśliwa.
-Kocham Cię Miona - szepnął mi do ucha.
-Ja też - to była prawda. Zakochałam się w nim.
-Nie wiem czy mógłbym żyć z świadomością, że jesteś z innym.
Podniosłam się na łokciach i popatrzyłam mu w oczy. Zawsze mnie fascynowały. Mogłam na nie patrzeć całe życie i nigdy by mi się to nie znudziło. Na jego twarzy błąkał się uśmiech. Mimowolnie pogłaskałam go po policzku.
-Zawsze będziesz mój.
Uśmiechnął się. Wtuliłam się w niego ponownie. Słychać było tylko rytm naszych serc. Mogło tak zostać na zawsze. Nie potrzebowaliśmy rozmów, obietnic. Potrzebowaliśmy siebie.
-Jakie jest twoje największe marzenie? - spytał znienacka.
-Zawsze chciałam opracować w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. A ty?
-Moim największym marzeniem byłoby umrzeć.
Zerwałam się gwałtownie. Nie żartował. Widziałam to w jego oczach.
-Ale..
-Spokojnie- usiadł i popatrzył na mnie z czułością. - To było tuż po Wojnie. Nie chciałem żyć. Bo po co? Ale gdy zacząłem się z tobą spotykać.. No cóż. To się zmieniło. Chodź gdyby mnie zostawiłaś..
Zatkałam mu usta.
-Nigdy. Tak. Nie. Mów. Nie ważne co się stanie, masz żyć. Obiecaj.
-Świat bez ciebie byłby nijaki.- pogłaskał mnie po policzku. - Zawsze chciałem założyć firmę. Swoją własną w Nowym Yorku.
Wiedziałam, że zmienił temat specjalnie. Nie obiecał mi niczego.
Stałam jak sparaliżowana. Dokładnie pamiętam ten wieczór. Tydzień później mnie zostawił.
Rozległy się szepty. Rozejrzałam się po sali. Ron patrzył na mnie zmartwiony. Wszyscy zastanawiali się czy coś się stało.
-Kochanie, wszystko będzie dobrze.. - szepnęła pocieszająco pani Wesley.
-Kochanie - rzekł Ron wyciągając rękę. Ja na niego nie patrzyłam. Wyłapałam wzrokiem Ginny i Blaise. Pobiegłam do nich szybko. Goście patrzeli na mnie jak na wariatkę, tak samo jak moi przyjaciele.
-Hemiona, co się..? - nie dokończyła Ginny, bo jej przerwałam.
-Blaise, czy Draco chciał się kiedyś zabić?
-Skąd taki pomysł?
-Nie ważne. Tak czy nie?
Zamilkł. Po raz pierwszy odkąd go spotkałam. Patrzył na mnie ze niezrozumieniem.
-Tak.. Pamiętasz gdy się raz pokłóciliście? Zdążyłem w ostatniej chwili. Kazał Ci o tym się mówić. On cię naprawdę kocha. Ale nie myślisz, że..?
-Czy byłby do tego zdolny? - miałam mało czasu.
-Tak.. - szepnął prawie niedosłyszalnie.
Teleportowałam się.
***
Na moje nieszczęście mieszkanie Draco znajdowało się na osiedlu czarodziejów. Nie można było się na nie teleportować. Do jego mieszkania dzieliły mnie pięć kilometrów.
Czego nie robi się dla miłości?
Zrzuciłam szpilki. Biegłam ile miałam siły w nogach. Biała suknia utrudniała bieg, ale się nie zatrzymywałam.
Nie miałam czasu.
***
Wysłałem list. Nie czekałem na odpowiedź.
Ociągałem tą chwilę, oglądając nasze wspólne zdjęcia. Byliśmy tacy szczęśliwi.
Potrzebowaliśmy tylko siebie.
Co ja najlepszego zrobiłem? Jestem idiotą.
Tak Draconie Lucjuszu Malfoyu. Jesteś debilem, bo zostawiłeś ją.
Ona mnie już nie kocha. Co to jest za świat bez Niej?
Wychodzi za mąż.
Nawet nie wiecie w jaki wpadłem szał gdy się o tym dowiedziałem.
Nie miałem jej tego za złe. Tylko sobie. Że ją zostawiłem.
No cóż już czas. Właśnie w tej chwili, ślubuję Weasleyowi miłość. Właśnie w tej chwili kończy się moje życie.
Chciałem umrzeć. Bez czarów. Chciałem żeby mnie już nie bolało.
W głowie miałem tylko ją.
Udałem się do łazienki by odejść z tego świata. Na zawsze.
Otworzyłem kurek z wodą i nalałem do wanny jej ulubiony płynu do kąpania. To będzie moja ostatnia kąpiel.
Wszedłem do wanny, nie zakręcając wody. W ubraniach, zanurzyłem się cały pod wodę.
Żegnaj.
***
Byłam przed jego domem. Bałam się, że nie żyje. Delikatnie otworzyłam drzwi. Wszędzie panował bałagan. Wszystko było potłuczone lub połamane. Po każdej wolnej powierzchni walały się puste butelki. Wyglądało to nieciekawie. Weszłam do kuchni. Na stole leżały porozrzucane Nasze zdjęcia.
-Draco! Odezwij się gdzie jesteś?!
Cisza. Postanowiłam sprawdzić wszystkie pokoje. Oby nie było za późno.
Byłam wszędzie. W Jego pokoju. W biurze. W salonie.
Została mi tylko łazienka. Otworzyłam drzwi.
Wszędzie było pełno wody, ale to nie było najgorsze. Draco leżał pod wodą.
Szybko wyciągnęłam go z wody za pomocą zaklęcia swobodnego zwisu. Położyłam go na ziemi, najpierw wysuszając podłogę z wody. Nie oddychał. Już nie.
-Nie! Nie! Nie! Nie zostawiaj mnie. Nie - rzuciłam mu się na szyję. Tuliłam go całym ciałem. Nie mogłam uwierzyć. On nie żył.
-Kochanie.. Nie to nie może być prawda...- z oczu ciekły mi ciurkiem zły.
-Hermiona?!
Do łazienki wbiegli właśnie Ginny i Blaise. Byli w szoku. Płakali. Diabeł nawet nie starał się ukryć łez. Oni też go kochali.
-Miona.. Odsuń się.. Już mu nie pomożesz. - Ginny uklękła przy mnie i próbowała mnie od niego odciągnąć. Udało jej się. Nie miałam już siły. Też nie chciałam żyć.
Płakałam, a Ginny tuliła mnie do siebie. Ile bym dała żeby to On, mnie tulił.
Blaise uklęknął przy Draco i płakał. Nie mógł uwierzyć
To był już koniec..
Nie..
To nie możliwe.
-Blaise. Odsuń mnie. On żyje. To nie możliwe - wzięłam do ręki różdżkę i uklękłam przy Smoku.
Blaise spełnił moją prośbę i ukrył twarz w włosach swojej żony. Ginny patrzyła na mnie z litością.
-Herm.. Wiesz dobrze, że żadne zaklęcie mu nie pomorze. On umarł...
-Cicho bądź Wesley! - warknęłam.
-Dobra Malfoy. Teraz dobrze posłuchaj - wycelowałam w jego klatkę piersiową różdżkę. Wyleciały z niej czerwone iskry. Zaczęłam uciskać jego klatkę. - Jesteś największym idiotą jakiego spotkałam- znów iskry. - Nienawidzę cię- nie przerywałam uciskania jego klatki- Jesteś tlenioną,zadufaną w sobie fretką - iskry. - Mam w nosie to, że jesteś upierdliwy do szpiku kości. - ponownie iskry. - Zawsze musisz postawić na swoim. - iskry. - Ale kocham Cię. Słyszysz? - znowu iskry. - Musisz się obudzić. No dalej! - iskry. -Dalej! -iskry. Poczułam łzy w oczach. - Nie zostawiaj mnie! - iskry.
Poddałam się. Położyłam głowę na jego torsie. Nie miałam nawet siły płakać. Moje życie się skończyło.
Nagle poczułam, że ktoś mnie głaszcze po włosach. Ginny. Tylko ty i Blaise mi zostaliście.
-Cii mała, nie płacz- to nie był jej głos ani Diabła. Podniosłam wzrok i wrzasnęłam.
Do mnie szczerzył się Draco.
-Boże.. Ale ty nie żyłeś..
-Ale żyję dzięki Tobie.
-Ale.. Przestraszyłeś mnie!
-Ja też się bałem. Nie wiedziałem, że tak myślisz o mnie.
-Ja..- zaczęłam szlochać.
-Cii.. Jestem przy Tobie - przytulił mnie do siebie.
-Nie odchodź. Już nigdy - łzy kapały mi po brodzie. On żyje. Nie umarł. Sens mojego życia żyje.
-Nie odejdę - pocałował mnie w czoło.
Położyłam głowę na jego ramieniu.
-Ty idioto! Nie rób tego więcej! - Blaise nie krył oburzenia.
-Nie zrobię, uwierz. Mam moje słońce i nigdy nie pozwolę by nastał mrok.
Ginny przytuliła Diabła i razem patrzyli na swoich przyjaciół.
Ginny wiedziała, że Hermiona jest teraz bezpieczna. Razem z mężem teleportowała się do swojego domu.
***
Miłość zawsze przechytrzy śmierć.
No i proszę.
Napisałam.
Mam nadzieję, że się spodoba. To moja pierwsza miniaturka.
Miałam taki sen. Postanowiłam na początku, że będzie to na końcu mojego opowiadania, ale los chciał inaczej. Zrobiłam z tego miniaturkę i mam nadzieję, że dobrze postanowiłam.
Dedykuję ją wszystkim osobą, którzy komentują mojego bloga.
Zapraszam do komentowania
Wasza Ann