SCM player skins Tam, dokąd boją się iść anioły: stycznia 2014

czwartek, 30 stycznia 2014

Miniaturka - Miły wieczór

Czytasz na własną odpowiedzialność.

-Proszę..
-Nie.
-Draco,  proszę..
-Nie.
-Ale Draco ja naprawdę mam ochotę na..
-Ale ja nie mam.
-Już mnie nie kochasz.. Jestem stara i gruba.. -zaszlochała.
-Hermiono kocham tylko ciebie i dla mnie jesteś najpiękniejsza.
-Naprawdę?
-Naprawdę -potwierdziłem.
-Więc proszę..
-Nie - uciąłem siadajac przy Hermionie na kanapie - Masz tu beze-powiedziałem kładąc talerz przed nią na stoliku.
-Proszę - usiadła mi na kolanach. Zaczęła całować mnie po szyji.
Przewróciłem ją  tak, że lezała na kanapie, a ja na niej podpierając się na łokciach.
Pocałowałem ją w szyję.
-A co będę miał z tego?
-Co zechcesz ..- wymruczała zmysłowo.
Pochyliłem się nad nią. Zamknęła oczy.  Pocałowałem ją w nosek.
-Nie dzisiaj skarbie-zaśmiałem się. Otworzyła oczy i zrobiła wściekłą minkę. Odepchnęła mnie tak,  że wylądowałem na dywanie.  Usiadła na kanapie i zaczęła jeść beze z pustką na twarzy.
-Kochanie...
Cisza.
-Skarbie?
Nadal nic.
-Hermiono prosze odezwij się..
Zero reakcji.
-Salazarze, jak z nią wytrzymać - wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami. Wróciłem po minucie.  Zastałem ją w takiej samej pozycji, w jakiej ją zostawiłem.
-Tego chcesz? -spytałem zakładając buty. -Jesteś nieznośna - założyłem kurtkę. -Powiedz, a wyjdę -rzekłem z ręką na klamce. Nic. Cisza.  -Dobra wygrałaś Granger.  Kupie ci te cholerne lody! - wyszedłem ponownie zamykając z trzaskiem drzwi.

Gdy drzwi zamknęły się za Draco,  Hermiona zaczęła gładzić się po  ciazowym brzuchu.
-Widzisz skarbie..  Tak trzeba pogrywać z tatusiem.. Spokojnie,  wszystkiego cię nauczę..  Bo widzisz, twój tata ma problemy z pamięcią.. Przecież od dwóch lat mam na nazwisko Malfoy..  Dostaniemy te lody, zobaczysz.. Dodatkowo weźmie najlepsze.. I za to go kocham. Fajnie być w ciąży.. A wiesz..
Kobieta nie mogła wiedzieć,  że za lekko uchylonymi drzwiami stał jej mąż i słuchał jej z uśmiechem na ustach.
-Kocham je obie - szepnął, zamykając cichutko drzwi.

Buhaha (szaleńczy śmiech) <mówiłam że jestem chora umyslowo>
Napisałam ta miniaturkę pod wpływem weny i jedzenia bezy ^^
Taka krótka przyjemna miniaturka.
Wasza
Ann
Ps: miniaturka pisana na telefonie

niedziela, 12 stycznia 2014

Miniaturka Z mojej głowy III część druga

Siedzę. W duchu przeklinam siebie.  Boję się. Tak. Boję się spojrzeć na ciebie. Boję, że nie zaszczycisz mnie żadnym spojrzeniem. Że będziesz szczęśliwa. Z jednej strony mnie to przeraża, a z drugiej.. chcę widzieć uśmiech na twojej twarzy. Te iskierki w oczach...
Wzdycham. Czas iść dalej. Czas się pozbierać.
Ubieram się w garnitur. Rezygnuję z krawatu. Odpinam górny guzik koszuli; tak jak lubiłaś najbardziej. Stoję przed lustrem i patrzę na ruinę człowieka. Nie widać tego na pierwszy rzut oka. Ale ja wiem.
Wzdycham ponownie. Już czas.
Deportuję się.

***
Patrzę na lokal od zewnątrz. Wybrali śliczną kawiarenkę na obrzeżu miasta.  Na ten szczególny dzień Blaise zarezerwował cały obiekt. Był to mały, biały budynek z mnóstwem kwiatów koloru jasnoróżowego, które zwisały z ścian razem z bluszczem. Wygląda jak z bajki. A Ruda jest księżniczką , której przygoda się zaczyna.
Uśmiecham się pod nosem. Jest jeden z pierwszych uśmiechów od twojej ucieczki. Ta dwójka wariatów do siebie pasuję, bo przecież tylko wariaci są coś warci.
Wchodzę do środka i zaskakuję mnie ilość przestrzeni w środku. Długie stoły z kompletem pięknych rzeźbionych krzeseł, stoją nakryte obrusami i zastawą ze srebra. Wszystko wygląda idealnie. I tak jest..
Widzę Blaise.. Stoi tyłem do mnie na środku sali. Głowę ma opuszczoną. Podchodzę do niego i klepie przyjacielsko w plecy.. Podnosi wzrok i zmusza się na uśmiech..
-A więc przyszedłeś..
-Taa- mruczę. - Przepraszam.
Z jego twarzy znika smutek, a pojawia się uśmiech. Ściskamy sobie ręce. Wieczór czas zacząć.

***

Wchodzisz do sali, a przed tobą Ruda. Na twojej twarzy gości uśmiech, który rozświetlał mi ponure dni. Mimowolnie robię to samo. Wyglądasz pięknie- jak zwykle. Czerwona sukienka, którą masz na sobie podkreśla twoje cudne ciało. Wyglądasz niczym mój osobisty anioł, którym jesteś.
Pech czy szczęście, a może dwójka naszych znajomych siada nas koło siebie. Starasz się na mnie nie patrzeć, ale ci to nie wychodzi. Gdy zerkasz na mnie ulotnie na twojej twarzy widzę smutek, ból i rozpacz, tak jakby to ja cię zostawił, a nie ty mnie. Ja patrzę na ciebie cały czas; nie mogę oderwać wzroku. Wreszcie nie wytrzymujesz:
-Co chcesz Malfoy? - syczy.
-Tęsknie.
Podnosisz się z miejsca. W twoich oczach widzę łzy. Uciekasz. Znowu. Tym razem nie pozwolę ci uciec. Nie teraz. Podnoszę się również z miejsca, nie zważając na wzrok innych ludzi. Idę za tobą.
Stoisz na dworze. Widzę, że drżysz. Oplatasz się ramionami. Podchodzę do ciebie. Kładę ręce na twojej tali. Rozluźniasz się. Uśmiecham się. 
-Kocham cię - szepczę.
Wzdrygasz się. Powoli, obracasz się do mnie przodem. W twoich oczach widzę lęk i zwątpienie.
-A co z Astorią? - pytasz.
Zdezorientujesz mnie. Patrzę na ciebie nie ruszając się. Moje zwątpienie, bierzesz jako potwierdzenie swoich tez. 
-O co chodzi? - pytam.
-Mogłabym cię spytać o to samo. Dlaczego? Czy było ci źle?
-Co? - otwieram szerzej oczy. - To ty mnie zostawiłaś..
-Nie musisz udawać.. Widziałam cię z nią..
Wracam do wydarzeń sprzed szesnastu tygodni.. Zamieram. 
-Oj ty moja słodko Gryfonko.. - szepczę,  przytulając cię mocniej. - masz za dużą wyobraźnie.. Gratulowałem jej z powodu ślubu..
-Ale to znaczy...? że ty nie..?
-Nie. Nigdy.
Wzdycha.
-Jak mogłaś tak łatwo uwierzyć swoim oczom.. Dlaczego mi się nie spytałaś?
-Przedtem nie kłamały - mruczysz. uśmiecham się szerzej. - Bałam się Draco.. Bałam się kolejnej miłości. To było dla mnie nie realne.. Twoja miłość do mnie.. Jestem zwykłą mugolaczką, a ty? nie dorastam ci do pięt.
-A teraz się boisz?
-Nie - mówisz patrząc mi w oczy.
Całuję cię powoli, chcą zapamiętać tą chwilę na zawsze.

***

Dziwna jest nasza historia. W ogóle nie ma składu i ładu. Ale to jest najpiękniejsze. Nie mamy żadnych obyczajów. Nie ma tak, że wstaję rano i robię ci śniadanie. Że ty wracasz z pracy i całujesz mnie na powitanie. Nasze życie jest zmienne i sami nie wiemy co robimy.. Nie wiemy co będzie za pięć, dziesięć lat.. Każdy dzień różni się od drugiego. Naturalnie są między nami sprzeczki, ale kłótnia jest oznaką miłości. Nie myślimy o przeszłości.. Nie zależy nam na ślubie. Chcemy być po prostu razem.. Weźmiemy ślub? - może kiedyś.. Teraz nie za bardzo.. Boję się, że z moim ciążowym brzuchem nie zmieszczę  się w sukienkę... Czy żałuję? Nigdy.. Bo miłość, wszystko wybaczy.




Przepraszam, że tak krótko, ale tak miało być.
Moja najdłuższa miniaturka się skończyła ;'(
W sumie napisałam ją w trzech częściach (ostania został dodatkowo podzielona)
Dziękuje wszystkim za słowa otuchy.. 
Spokojnie nie załamałam się ;)
Dedykuję Tą miniaturkę Wam. Całą
Dedykacja dla:
angusi 
Gisi
jakiegoś kochanego anonimka
Cave Inimicum
Dramione Granger
LaFinDeLaVie HarryPotter - dzięki kochana.
i dla Ciebie czytelniku jeżeli przeczytałeś Ją całą

czwartek, 9 stycznia 2014

Miniaturka - Niespodzianka

Profesor Snape szedł korytarzami Hogwartu. Miał bardzo kiepski humor. 
Dzisiaj były jego urodziny. Jak on ich nienawidził.
Nie dość, że nikt o nich nie pamiętał i biedny profesor musiał je obchodzić samotnie, to jego uczniowie nie wiedząc o tym wspaniałym święcie, postanowili wziąć za punkt honoru doprowadzić go do czystej furii. 
Dziś rano przyłapał na przykład Draco Malfoya, znajdującego się w dość dwuznacznej pozycji na jego biurku z koleżanką z domu Lwa, Hermioną Granger. Ta sytuacja, nie dość że go zaszokowała, to wzbudziła w nim odruchy wymiotne. Po skrzyczeniu ich i po kilku plamach jego własnej śliny na podłodze {nie ślinił się na ich widok, tylko krzycząc jego flegma wyleciała mu z buzi- dopisek aut.} , wyrzucił ich z gabinetu, grożąc szlabanem i utratą dość dużej ilości punktów.
Nasz kochany profesor nie miał jednak chwili wytchnienia, bo gdy zamknął drzwi gabinetu za dwójką dwóch zarumienionych i uciekających uczniów najstarszego rocznika, usłyszał huk spadającego czegoś ciężkiego. Nie wiedział czym było to ,,coś", ale chęcią dokopania komuś w cztery litery, ruszył na piętro wyżej skąd dochodził huk, a za nim, niby skrzydła nietoperza, powiewała jego czarna szata. To co zobaczył w korytarzu nieźle go zdezorientowało. Ron Weasley razem z Pansy Parkinson stali koło wielkiego stołu i patrzyli na siebie z strachem. Profesor starając się ukryć swoją obecność, schował się za zbroją nieznanego mu rycerza. Po chwili czerwona na twarzy przeprosiła cicho chłopaka i pocałowała go delikatnie w policzek. Chłopak uśmiechnął się i dalej masował sobie stopę, nie widząc nic dziwnego w pocałunku swojego wroga, z wrogiego domu {? - dopisek aut.}. Nie mógł tego powiedzieć nasz profesorek, bo stał jakby obrócił się w kamień. Chwilę później patrzył na oddalającą się dwójkę, niosącą stół. Postanowił pobawić się w detektyw, bo coś mu się tu nie zgadzało. Niczym Sherlock Holmes bez jego oddanego towarzysza Watsona, udał się za dwójką podejrzanie wyglądających uczniów. Szedł on tak dobre piętnaście minut, bo para nie szczędziła sobie przerw na odpoczynek i małe buzi-buzi, od których nota bene robiło mu się niedobrze. Wreszcie gdy byli już na siódmym piętrze owa urocz dwójka znikła. Tak po prostu. Zdziwiony Severusek stanął {aj wy zboczeńcy xd}. Nie zauważył nawet gdy ktoś niezauważalnie do niego podszedł do tyłu. 
-Co u pan robi?
Snape podskoczył niby małe dziecko przyłapane przez mamę na jedzeniu zakazanych słodyczy. Z miną wszelkiej obawy odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z ulgą zobaczył za swoimi plecami Blaise Zabini, który stal uśmiechając się do niego podejrzliwie, trzymając w ręku karton ognistej whisky. 
-Mógłbym cię spytać o to samo.. - mruknął wyraźnie zły profesor, że znalazł się w takiej niekorzystnej dla niego sytuacji. - Po co ci tyle alkoholu? - spytał starając się zwrócić uwagę z niego na ciemnoskórego chłopaka. 
-No bo ja.. - jąkał się chłopak. Wiedział, że opiekun jego domu nie zabroniłby mu pić tego, ale jak wytłumaczyć się z tej sytuacji gładko.. - Bo ja tego.. szukałem Draco... - wyjąkał wreszcie.
-Właśnie wywaliłem go z mojego gabinetu.. Obmacywał się w nim na biurku z Granger.. - Snape wzdrygnął się, ale ku jego zdziwieniu Zabini nie zrobił tego samego. Blaise przejechał po twarzy ręką w typowym facepalm.
-Wiedziałem, że ten idiota nie przypilnuje jak należy, tylko będzie zabawiał Granger.. - mruknął pod nosem, tak by nie słyszał tego profesor, ale niestety.. Wyżej wymieniony podmiot, spojrzał na niego podejrzliwie..
-Co pilnować? 
-Nic, nic.. - powiedział zbyt szybko ciemnoskóry chłopak. W tej chwili za plecami chłopaka pojawiła się Ginny. Nie mogąc zobaczyć profesorka przez wielkość młodego Zabiniego, podeszła go od tyłu przytulając mocno. Jej głowa znajdowała się na wysokość barków chłopaka.
-Cześć kochanie - szepnęło na przywitanie. 
Teraz to Severusa zamurowało. Wpatrywał się w Rudą nie mogąc wydobyć słowa. Zabini nie zwracając uwagi na opiekuna swojego domu, porwał dziewczynę w ramiona, tak że zawisła nogami w powietrzu  i pocałował na powitanie. Gdy się od siebie oderwali i dziewczyna stała już na własnych nogach, dopiero zobaczyła profesorka i spłonęła niczym piwonia.
-Dzień dobry profesorze - powiedziała nieśmiało, sięgając po koszyk, który odstawiła przed tą niedawną sceną na ziemię i którego Snape dotąd nie zauważył, zbyt zajęty patrzenie na parę, która przyssała się do siebie i złączyła w uścisku niczym diabelskie sidła. W wiklinowym i wielkim koszyku było masa nienadmuchanych balonów. Profesor uniósł jedną brew do góry..
-Po co ci to? - spytał podejrzliwie.
-No bo tego.. robimy konkurs w Gryffindorze...kto nadmucha więcej balonów - powiedział wreszcie.
-To robisz z tym koszem tutaj?
-Była umówiona ze mną - dodał pospiesznie Blaise.
Profesorek spojrzał na nich podejrzliwie.
-Coś tu jest nie tak.. Najpierw Draco z Granger.. Potem Weasley z Parkinson.. Teraz ty z Weasley.. Albo oszalałem, albo Ślizgoni zadają się z Gryfonami i to dodatku ze swoimi wrogami.. Coś mi się zdaje..
Dwójka uczniów wstrzymała powietrze..
-.. że spiskujecie - dokończył i odwrócił się na pięcie, odchodząc.
Chłopak i dziewczyna odetchnęli razem.


***

Profesorek był naprawdę wkurzony. Był tak wkurzony, że nie zauważył gdzie idzie. W wyniku tego wpadł na kogoś, przewrócił się i był usmarowany kremem z wielkiego tortu, która niosła Luna Lovegood. Dziewczyna nie wydawała się tym faktem zasmucona. Dziarsko podniosła się z podłogi i obdarzyła Severuska wielkim uśmiechem. Sam profesor wstał pośpiesznie, patrząc na swoją szatę usmarowaną wyjątkowo różowym lukrem.  Spojrzał na dziewczynę wilkiem, która sama była wysmarowana od stóp do głów tortem.
-Co ty robisz? - spytał rozzłoszczony opiekun Slytherinu.
-Stoję - odrzekła dziewczyna radośnie. 
-To widzę - warknął Snape. - A poza tym? 
-A oddycham - powiedziała nie rozumiejąc o co chodzi profesorowi.
Na słowa dziewczyny profesor zrobił facepalm, którego podpatrzył u Zabiniego.
-Po co ci ten tort, Lovegood?
-A wie profesor.. Lubię piec - jak wariatka, za którą wszyscy ją uważali, przejechał po swojej szacie palcem, biorą trochę kremu do buzi. Profesor patrzył na to z otwartymi oczami. - Niech pan spróbuję. Chcę wiedzieć co pan o tym sądzi.
Zaszokowany profesor, nie wiedząc co czyni, powtórzył ruch dziewczyny, sam nabierając trochę kremu na palec i wkładając go do ust. Na twarzy profesora pojawił się błogi uśmiech. 
-I co ? - spytała dziewczyna.
-Niezłe.. - przyznał profesor- Tylko szkoda, że lukier nie jest czarny - powiedział, myśląc o swoim ulubionym kolorze.
Luna klasnęła w dłonie.
-Genialne! - krzyknęła i pobiegła, zostawiając w dość ciężkim zaszokowaniu naszego Severuska.


***

Biedny profesorek siedział u siebie w gabinecie nad szklanką whisky. Podpierał ciężką od dzisiejszych wrażeń. Po dość dziwnym zachowaniu swoich uczniów zaszył się w swoim gabinecie i siedział już tak od dwóch godzin. Świętował swoje urodziny. był załamany, że nie pamiętał o nich nikt. Nawet uczniowie jego domu. Wykrzywił w twarz w charakterystycznym grymasie, pociągając niezłego łyka procentowego napoju. 
Jego spokój zakłócił odgłos pukania do drzwi. Wstał i skrzywił się ponownie, otwierając drzwi, bo za nimi stał najmniej lubiany przez niego uczeń, Nevil Longbottom.
-Czego?! - warknął Severus.
-Bo.. ja..
-Wysłów się Longbottom, bo nie ręczę za siebie..
-Ślizgoni.. Gryfoni.. Biją się na siódmym piętrze..
Snape modląc się do boga, w którego nie wierzył, wyraził swoją złość za sprowadzenie na swoją drogę tak wyjątkowo głupich kretynów.
Ruszył bez słowa za trzęsącym się ze strachu chłopakiem. 
Dotarli na siódme piętro, jednak nikogo tam nie było. Doprowadzany do furii profesor, chciał skrzyczeć chłopaka, gdy ten rzekł:
-Niech pan poczeka.. - i obszedł trzykrotnie ścianę i ich oczom ukazały się drzwi. Razem weszli do ciemnego pomieszczenia i...
-NIESPODZIANKA!
Profesor patrzył na piękny ozdobiony Pokój życzeń. Z sufitu zwisała setka balonów, mieniąca się wieloma kolorami. Na długim stole stał wielki, czarny tort. Transparent, zawieszony pod sufitem głosił: ,,WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN PROFESORZE".  Ze wzruszeniem na twarzy popatrzył na Malfoya ściskającego śmiejącą się Hermionę... Na Blaise, który odejmował niziutką Ginny.. Na Pansy i Rona, którzy trzymali się za rękę..Na Nevila podchodzącego do roześmianej Luny..Na Wybrańca, który miał banana na twarzy. Na wszystkich uczniów z siódmego rocznika i parę z szóstego.. Patrzył na to z uśmiechem na ustach, którzy widzieli wszyscy na jego twarzy po raz pierwszy.. Teraz wszystkie wydarzenia z tego dnia ułożyły mu się w całość. A gdy Blaise wcisnął mu w rękę szklankę whisky, stwierdził, że to najlepsze urodziny w jego życiu.







Witajcie :)
Ta miniaturka została napisana z okazji urodzinek Severusa Snape, który obchodzi je dzisiaj, dziewiątego stycznia..
Nie jest doskonała..
Ale wszystko jest w tej miniaturce zamierzone..
Chciałam już dawno napisać coś o moim ulubionym nauczycielu z Hogwartu, a tu taka okazja..
Taki fajny, lekki,śmieszny (mam nadziej) styl pisania..
Rozdział pojawi się mam nadzieję niedługo, tak jak wszystkie części miniaturek.
Dedykacja dla: Dramione Granger
Ściskam i Pozdrawiam
Ann

czwartek, 2 stycznia 2014

Miniaturka - Z mojej głowy III część pierwsza

I tak ciągle. Żyje z dnia na dzień.  A to wszystko przez ciebie. Nie wiem co Cię do tego skusiło, ale.. wracaj. Wracaj do mnie. Chcę mieć Ciebie przy sobie. Być z Tobą. Tak po prostu. Bez żadnych obietnic. Bez żadnych słów. Tylko mnie kochaj. Czy to tak dużo? Czy za dużo wymagam? Chyba tak, bo Cię nadal nie ma.

***

-Draco. Wstawaj!
-Wypad Blaise..  Daj żyć człowiekowi.. Jest jeszcze noc.. - niezadowolony, wtuliłem się ponownie w poduszkę.
-Smoku mój najdroższy jest już dwunasta. Nie chcesz chyba przespać całego dnia?
-A może chcę? Nie mam nikogo dla kogo miałbym wstawać - warknąłem za poduszki.
-Masz przecież mnie.. - Diabeł widząc, że to nie pomaga, postanowił zmienić taktykę. - Dalej wstawaj, nie mamy całego dnia. Nie mazgaj się i  podskokach się ubieraj.. - po tych słowach z szatańskim dla siebie sposobem, ściągnął ze mnie cieplutką kołdrę.
Automatycznie podkurczyłem nogi, szukając ręką mojego źródła ciepła. Nie znajdując mojej kołderki, otworzyłem jedno oko i ziewnąłem jak prawdziwy smok. Usiadłem na skraju łóżka, przecierając zaspane oczęta. Położyłem nogi na zimnej posadzę.  Pomaszerowałem bez większego zapału do łazienki. Nie chciałem narażać się Diabełkowi, wiedząc, że jego przezwisko dobrze pasuje do jego charakteru, który miał iście szatański. Włączyłem ciepłą wodę i rozebrałem się do rosołu. Wszedłem pod prysznic.
Woda koiła zmysły. Pozwalała zapomnieć. Pozwalała się wyłączyć.
Mydląc dokładnie każdy centymetr swojego ciała, nie myślałem o niczym. A przynajmniej chciałem. Chciałem być wolny, ale wspomnienia nie pozwalały. Nie pozwalały zapomnieć. Westchnąłem. Nic nie mogłem na to poradzić.
-Już się umyłeś? - do łazienki wszedł Blaise, niczym rodzic sprawdzając czy jego dziecko przypadkiem nie utopiło się podczas kąpieli.
-Tak mamo.
-Widzę, że humor dopisuje, księżniczko. Wychodź, czekam w salonie.
Westchnąwszy ponownie, wyłączyłem wodę. Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Rozchyliłem drzwi kabiny i chwyciłem wielki, biały, włochaty ręcznik. Wytarłem się dokładnie, zostawiając lekko wilgotne włosy. Przepasałem się ręcznikiem w pasie i byłem gotowy zmierzyć się z Diabłem.
Mój przyjaciel siedział w salonie i czytał książkę. Nieźle mnie to zdziwiło - bo przecież on nie czyta książek- i przystanąłem. Diabeł spojrzał na mnie i się uśmiechnął.  Wstał i odłożył książkę, ukazując mi okładkę. Quidditch prze wieki. Odetchnąłem. Czyli jeszcze nie zwariował.
-Masz. Ubieraj się - wskazał ręką na czarny garnitur wiszący na oparciu fotela.
Spojrzałem na niego, unosząc jedną brew.
-A to z jakiej okazji?
-Wiesz Malfoy.. Chcę cię zabrać na randkę - zakpił. - Mówiłem ci tydzień temu.. Dzisiaj jest organizowana jest kolacja z rodziną Ginny..
-A ja tam po co?
-Bo chcę jej się oświadczyć. Mówię prawdę - powiedział widząc moją zaszokowaną minę.  - A ty masz tam być i mnie wspierać..
-Granger.. - mruknąłem.. Wiedziałem co oznacza ,,rodzina" Rudej.
-Też tam będzie..
-Nie mam ochoty na żadne zabawy..
-Posłuchaj mnie uważnie- z twarzy Blaise zniknął uśmiech. - Wiem, że nadal to przeżywasz.. Że cię nadal to boli.. Ale może już nastał moment, by się ogarnąć. . Odeszła.. Może miała powód, a może nie. Ale jej już nie ma. Ciągle łudzisz się, że to nie prawda..  Rujnujesz siebie zamiast jej szukać, wszystko wytłumaczyć. Nie walczysz. Z góry zakładasz, że przegrałeś. Jesteś żałosny. Śpisz z jej zdjęciem i tym żałosnym liścikiem, który ci przysłała miesiąc temu, pod poduszką. A teraz chcesz uciekać. Pokaż jej, że jesteś silny..
-Blaise.. Ja nie mogę -szeptam.
-Dobrze - mówi. -Dobrze - bierze swoją marynarkę i kieruję się w stronę drzwi. - Nie wiedziałem, że aż tak się stoczyłeś - mówi patrząc mi w oczy. - Jesteśmy przyjaciółmi, a ciebie nie będzie na jednym z najważniejszych wieczorów mojego życia.. Co na ślub też nie przyjdziesz? Będziesz się chować? Nie poznaję cię. Gdzie jest Draco Malfoy, mój przyjaciel?
-Dawno nie  żyje..

-Widzę. Jeżeli zmienisz zdanie.. -rzuca na stolik kopertę. - To masz tu adres.. - po tych słowach słyszę trzask drzwi i tracę przyjaciela.


Hej :)
Przepraszam, że tak krótko, ale chcę potrzymać Was w niepewności.
Następną część miniaturki i ostatnią (tak myślę) dodam niedługo.
Przepraszam Was serdecznie za moją nieobecność, ale mam strasznie dużo na głowie.. To mnie nie usprawiedliwia..
No cóż.. 
Zapraszam do zostawiania komentarzy..

Dedykacja dla:
Dramione Granger :)