SCM player skins Tam, dokąd boją się iść anioły: 2014

czwartek, 19 czerwca 2014

Miniaturka - Sekretna mowa kwiatów część IV i ostatnia :)

Nie. Wcale nie robię z siebie idioty.
...
Jestem debilem. 

Takie myśli krążyły pewnemu blondynowi, kiedy w pewien sierpniowy wieczór siedział na drzewie przed chińską knajpą. Wcale nie miał zamiaru szpiegować. Tym bardziej brązowowłosej kobiety, która zaprzątała jego myśli! Po prostu lubił siedzieć na drzewie w wieczory i wprost uwielbiał wbijające się gałęzie drzewa w jego arystokratyczny tyłek. Nie wybrał tej godziny ani miejsca z myślą o Hermionie, która właśnie wchodziła do ów knajpy w towarzystwie Asha. Skądże! Za kogo w go macie?
Ale nie o tym mowa..
Więc (zazdrosny) Draco, gdy siedział na drzewie i WCALE nie podsłuchiwał byłej gryfonki, ona zajęła miejsce przy stoliku i sięgnęła po kartę. W tym czasie Ash zrobił to samo.
Do stolika podeszła kelnerka i para zamówiła kolacje. Gdy kobieta odeszła Ash powiedział:
-Dzięki Hermiono,  że ze mną tu przyszłaś. To wiele dla mnie znaczy..
-Ash ty dobrze wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny i zawsze możesz na mnie liczyć - na twarzy gryfonki pojawił się szczery uśmiech.
Draco słyszał to wszystko ze swojej super kryjówki, dzięki otwartemu oknu, które w tą upalną jak nigdy dotąd w Londynie noc, było otwarte i zapewniało ochłodę dla gości lokalu.
-Ty też dla mnie wiele znaczysz - mężczyzna położył dłoń na dłoni brunetce. Draco o mało nie pękł z zazdrości. Był gotów zionąć ogniem, niczym prawdziwy smok i bronić swojej księżniczki. Nie ważne, że razem nie byli i tak była jego!
Dania przyniesiono i na Asha szczęście, wziął on swoją dłoń i zaczął jeść apetycznie wyglądające sajgonki. Hermiona też zaczęła jeść. Rozmawiali o rzeczach błahych. Draco odetchnął. Zachowywali się jak para przyjaciół. Lecz serce mu przyspieszyło, gdy usłyszał swoje imię, a raczej nazwisko.
-Łączy cię coś z Malfoym? - spytał brunet.
-Nie.. - odpowiedziała po chwili wahania. - To znaczy.. Tak.. Nie.. Nie wiem. Chyba nie.. Po prostu.. Pogodziliśmy się i chyba zostaniemy przyjaciółmi..
-A to dzisiaj ? -dodał rozzłoszczony. - Wiesz, że mi się to nie podoba Miona..
-Wiem i przepraszam cię -westchnęła.
-Miona mamy umowę i ty nic nie zrobiłaś złego. Masz prawo robić co uważasz..
-Wiem, Ash - westchnęła ponownie. - Ale czuję, że..
-To nie uczciwe? -spytał, a gdy pokiwała głową, zaśmiał się. - Hermiono nie przejmuj się.. Pamiętasz naszą rozmowę? Dałem ci wolną rękę..
-Wiem, wiem, ale..
-Zostawmy ten temat w spokoju i naprawdę nie przepraszaj mnie, bo czuję się głupio.
Była uczennica Domu Lwa przytaknęła i zaczęli rozmawiać o filmie, na którym ostatnio byli.
Draco poczuł jakby ktoś złamał mu serce.. Nie jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie Drętwota, ale tylko jego serce doznało uszczerbku. Uważa go za przyjaciela.. Ale czy z przyjaciółmi się całuje? Młody dziedzic myślał, że wszystko idzie po jego myśli. Że Hermiona się do niego przekonuje, a tu.. BUM!  Taaa.. Przekonuje się.. i chcę zostać jego przyjaciółką! A on liczy na coś więcej! Spojrzał na kobietkę, którą pokochał jeszcze w szkole. Hermiona nieświadoma, że ktoś ją obserwuje, śmiała się w najlepsze. Widać, że nie przeszkadza jej ramię, które Ash przerzucił przez jej przez oparcie. Wręcz przeciwnie, położyła na niej głowę.
 I wtedy Draco wiedział, że jest na przegranej pozycji. Jeżeli jakaś mała iskierka nadziei w nim się paliła, to zgasła w chwili, gdy Ash klęknął przed zaszokowaną brunetką i spytał:
-Hermiono jesteś dla mnie bardzo ważna i wiesz, że cię kocham. Wiem też, że ty kochasz mnie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz...?
Nie. Nie! NIE! To się nie dzieje. To nie możliwe. Malfoy z zręcznością tygrysa zeskoczył z drzewa. Nie chciał, być tu. Nie chciał widzieć, że jego kobieta odchodzi. Nie mógł jednak nie słyszeć..
-TAAAAAAAAAAK! - usłyszał i zamarł.
Odwrócił się. Hermiona tonęła w objęciach bruneta, który patrzył wprost na niego z miną zwycięscy.
Draco nie wytrzymał. Teleportował się.

~*~

Informacja: ,,hik" oznacza czkanie 
Czytaj dalej.. :)

Jedna butelka.
-Pijesz sam? To nie zdrowo! Nalej mi też.
 Dwie butelki. Trzy butelki.
-Stary chyba przesadzasz!!
Cztery butelki. Pięć butelek.
-Wiesz, że upijanie nic nie pomoże?
Sześć butelek.
-Dość. Koniec. Gdyby coś do ciebie czułaby to nie wychodziłaby za niego! Nic nie da użalanie się nad sobą.
-Hik. Diabełku mój hik k-kochany. Tylko ty mi zo-hik-stałeś.
-I zaraz cię zostawię, jeżeli się nie ogarniesz!
-Słabości, twe imię kobieta!* Hik!
-Jesteś już mega nawalony, jeżeli rzucasz cytatami.. Ja też zacytuje: Mądry człowiek nie opłaku­je przeg­ra­nej, lecz żywo szu­ka spo­sobu, jak wyleczyć od­niesione rany.**
-Ale hik, Diabełku, ja ją k-koch-hik-am
-Wiem, wiem. ale musisz się ogarnąć i zacząć działać! 
-Nie ma-m o co hik walczyć..


~*~

Draco obudził się z strasznym bólem głowy. Nie pamiętał nic z poprzedniego wieczoru. Przeklną stolik, o który się potknął  w drodze do łazienki. Ubrał szary jak jego humor garnitur i teleportował się do głównego holu w Ministerstwie Magii. Zgromił wzrokiem kobietę, która uśmiechała się do niego dwuznacznie, eksponując swój biust, na którym notabene użyła zaklęcia powiększającego. Prychnął, mijając blondynkę. Nie dosięgała Hermionie do pięt. Hermiona... Zamarł. Irytująca blondynka to wykorzystała podchodząc do niego zalotnie kołysząc biodrami.
-Witaj - mruknęła, według niej uwodzicielsko. - Jestem Amanda Sm..
-Nie obchodzi mnie. Zejdź mi z drogi -warknął. Pognał do swojego gabinetu niczym nietoperz z lochów do swojego gabinetu. Chwycił się za głowę i jak na zawołanie pojawiały się urywki wczorajszego wieczoru.
-O boże -westchnął. Wszystko się waliło. Dodatkowo..
Puk. Puk.
Blond włosy arystokrata westchnął. Nie dadzą mu dziś spokoju.
-Wejść!- krzyknął.
Do gabinetu dziarskim krokiem weszła Hermiona i usiadła mu na biurku machając nogami nad ziemią.
-Hej - przywitała się. -Ale masz dzisiaj humor. Pół biura wystraszyłeś. Musiałam pocieszać Jane, bo myślała, że to przez jej projekt chodzisz..
-Czego chcesz? - spytał, przerywając jej.
-Oj chyba rzeczywiście stałeś lewą nogą - pokręciła głową, wstając na równe nogi. - Przyszłam do ciebie, by wziąć miesięczny urlop... Bo widzisz Ash i ja..
-Wiem- przerwał jej tym razem bardziej szorstko.
-Wiesz? Skąd? - spytała zdumiona. - Przecież dopiero wczoraj..
-Uwierz mam swoje sposoby. Weź urlopu ile chcesz i tak mnie to nie obchodzi.
-Ale co się stało? Jesteś zły na mnie?
-Nie skądże? - spytał ironicznie. - Jaki miałbym powód?
-No właśnie nie wiem...
-Pani-wiem-to-wszystko czegoś nie wie? Muszę zapisać sobie to w kalendarzu!-warknął.
-Jesteś nieznośny!
-A ty głupia!
-Nie głupsza od ciebie!
-Tak myślisz?
-Ja nie myślę, ja to wiem.
-No właśnie! Ty NIE myślisz!
-Wiesz co? Myślałam, że się zmieniłeś..
-A ja, że jesteś inna. A tymczasem bawiłaś się mną i moimi uczuciami. Nie chcę widzieć.
-Ale.. O czym ty do jasnej cholery mówisz?!
-Powiedziałem: Nie chcę widzieć! Lepiej zrobisz jeżeli wyjdziesz
-Dobrze. Żegnam. To koniec! ODCHODZĘ!
-I bardzo dobrze!
Trzask.
Zgrzyt.
Płacz.
Jeden szept.
Mianowicie: Kocham Cię.


~*~


Miesiąc później...

Draco Malfoy od miesiąca nie wychodził z domu. Nie chodził do pracy. Przypominała mu o Niej. Nie wychodził na zakupy. Mógł spotkać Ją z Nim. Nie wychodził do klubów. Przed oczami wciąż miał Ją.
Blondyn jadł właśnie śniadanie. Jego wzrok prześlizgiwał się po stronach Proroka Codziennego, nieświadomie szukając informacji o Jej ślubie.. Zachłysnął się kawą, którą pił. Na głównej stronie wielkimi literami napisane było:


ŚLUB ROKU!

25-letni Ash Wilson niedługo już nie będzie najbardziej pożądanym (po Draconie Malfoyu) kawalerem! A wszystko przez to, że młody czarodziej już jutro zmieni swój stan cywilny!
Ceremonia odbędzie się w gronie rodziny. Prasa nie będzie miała dostępu do uroczystości. 
Kim jest wybranka młodego dyrektora? (więcej na str.11)


-Smoku? Gdzie jesteś? Przyniosłem ci obiad! 
-...
-Draco? Co ci jest? -spytał zaniepokojony Blaise wpadając do kuchni.
Draco siedział jakby był wyrzeźbiony z marmuru. Diabeł dzięki swojej wrodzonej inteligencji zorientował się, że przyczyną jego otępienia jest ściskana w dłoniach przyjaciela gazeta. Wyrwał mu ją , co nie było zbyt łatwe, zważywszy na silny uścisk Smoka.
Prześledził wzrokiem tekst. Jego oczy zrobiły się w wielkości galeonów.  Szybko przekartkował gazetę na stronę jedenastą.
-To już jutro - powiedział nieprzytomnie Draco.
-Przecież wiedziałeś, że to kiedyś nastąpi -rzekł nie przerywając czytania. - W końcu.. HAHHAHAHA!
-Co? - Draco wreszcie się ruszył, obracając głowę w stronę Blaise. A widząc, że ten się śmieje, rozzłościł się. - To takie śmieszne?!
-Nie. Nie. Tylko... Hahaha - ryknął.
-Tak jasne. Śmiej się ze swojego najlepszego przyjaciela.
-Oj nie złość się smoczku, bo ci żyła wyskoczy. Szykuj się. Jutro idziesz na ślub!
-CO?! Nie idę. nie ma mowy. Nie będę patrzeć jak Ona wychodzi za mąż!
-Nie będziesz - zgodził się Blaise. - Bo zaczniesz działać.
-Ale...
-Żadnych, ale.. Gdzie masz swój najlepszy garnitur?

~*~

Jeżeli Draco Malfoy miałby wskazać najbardziej stresujący dzień w swoim życiu bez chwili wahania wskazałby dzisiejszy.Ubrany w czarny jak noc garnitur i zaczesanymi do tyłu włosami, stał przed kaplicą w której miał odbyć się ślub. Diabeł zmył się mówiąc, że ,,zajmie miejsce", zostawiając go samego. Samego może nie, bo na schodkach przed kościołem, tyłem do niego siedziała dziewczyna i wypalała papierosa. Draco zauważył, że jest ubrana w granatową sukienkę. Brązowe, kręcone włosy opadały jej na plecy. Brązowe włosy?
Blondyn czuł, że serce wali mu jak oszalałe w piersi. Podszedł do tajemniczej dziewczyny.
-Przepraszam?
Dziewczyna podniosła głowę. Owszem miała brązowe, kręcone włosy, ale oczy były w kolorze zieleni.
-Tak? - spytała, miażdżąc obcasem papierosa.
-Przepraszam. Pomyliłem panią z kimś.
-Mogę być kim chcesz - mruknęła zalotnie, wstając. - Tak w ogóle jestem Mary.
-Draco Malfoy, miło mi.
-Czego tu szukasz, co? Nie wyglądasz na gościa..
-Próbuje odzyskać kogoś nim będzie za późno..
-Och - westchnęła. - Nie mam ostatnio szczęścia.. Trafiam ostatnio na samych takich jak ty..
-Naprawdę? To znaczy takich zdesperowanych? - spytał uśmiechając się.
-Jeżeli ty to tak postrzegasz..
-No to idę. Życz mi szczęścia...
-Czekaj! - krzyknęła, chwytając go za marynarkę. -Nie możesz wejść teraz!
-A to niby dlaczego? -
-Filmów nie oglądałeś? -wywróciła oczami. - Musisz trafić na odpowiedni moment!
-Moment?
-No wiesz.. Gdy ksiądz powie: ,,"Jeżeli ktoś zna powód dla którego to małżeństwo nie może być zawarte niech powie teraz albo zamilknie na wieki.", ty wejdziesz i powiesz..
-Dobra rozumiem, ale skąd będę wiedzieć, że właśnie teraz jest ten moment?
-Trzeba to sprawdzić. Podsadź mnie. Tam jest okno. - wskazała.
-Mówisz serio?
-Chcesz odzyskać swoją miłość?
-Tak, ale..
-Chcesz żyć szczęśliwie?
-Tak, ale..
-To do cholery mnie podsadź!

~*~

-W lewo!
-Auć! Moja głowa!
-W drugie lewo!
-Tak?
-Czekaj! Nie ruszaj się..
-Myślisz, że to takie łatwe? Do najlżejszych nie należysz!
-Grabisz sobie!
-Mogłaś chociaż ściągnąć szpilki!
-I zostawić je na brudnym chodniku? Niedoczekanie!
-Kobiety! Przecież i tak po tym brudnym chodniku chodzisz!
-Bo ci nie pomogę!
-Przepraszam. I co? Widzisz?
-Chwila.. Teraz!

~*~

-... albo zamilknie na wielki..
-Ja się nie zgadzam!
Pięćdziesiąt par głów obróciło się w stronę wyjścia. Tylko Draco osłupiały patrzył w stronę ołtarza, na którym stał Ash i...
JAKIŚ FACET!
-Co..?
-Draco? Co ty tu robisz? - usłyszał ze strony boku ołtarza.
Obrócił się w tamtą stronę i ujrzał Hermione we własnej osobie.
 -O co tu chodzi? -patrzył zdezorientowany na jej zieloną suknie, która powinna być biała.
Hermiona postanowiła ratować sytuacje.
-Przepraszam was.. Nie przesadzajcie sobie. Chodź Draco - i chwyciła blondyna za łokieć i wyciągnęła go z kościoła.
-Co ty robisz?! Chciałeś popsuć uroczystość Asha i Jacka? - złościła się.
-Co? Jakiego Jacka?!
-O cześć Mili - znikąd pojawiła się Mary, witając się z Hermioną. - I co? Udało ci się odzywać ukochanego? - zwróciła się w stronę Malfoya.
-Jakiego UKOCHANEGO? Nie jestem gejem!
-Nie? - zdziwiła się Mary. - Zboczeniec! Na pewno zaglądałeś mi pod spódnicę!
-Czy ktoś do jasnej anielki może mi powiedzieć co tu się dzieje?!- zezłościła się jeszcze bardziej była gryfonka. - Niech to będzie Malfoy, a z tobą droga kuzynko porozmawiam później!
-Kaszana! Pa Draco!
-Słucham..
-Chwila. Jedno pytanko.. Ty nie wychodzisz za mąż?
-Skąd wziąłeś ten głupi pomysł?
-To dobrze- przygarnął do siebie Hermione i pocałował ją namiętnie. Chodź na początku się wyrywała to po chwili oddała pocałunek z pasją.
Gdy oderwali się do siebie, Draco oparł czoło o jej i...
PLASK
-Ała! Za co to?!
-Za bycie debilem! Co ty sobie myślisz? Że pocałujesz mnie i wszystko będzie okej?
-A nie?
PLASK
-AŁA! Bolało!
-I miało boleć! 
-Jesteś nieznośna! Ale i tak cię kocham.
-A ty jesteś.. Co? kochasz mnie? - zdziwiła się.
-Hermiono - rzekł patrząc w jej oczy. - Ten miesiąc bez ciebie był najgorszym momentem w moim życiu. Cały czas myślałem, że wychodzisz za Asha. Byłem zrozpaczony. To co powiedziałem wtedy w biurze było nie prawdą. Kocham cię. Proszę, daj mi szansę. Wiem, że..
-Zamknij się Malfoy. - uciszyła go pocałunkiem. - Kocham Cię!
-Warto było wysyłać ci te wszystkie kwiaty! - rzekł, wtulając się w jej włosy.
-To byłeś ty! Ale przecież mówiłeś...
-Nie chciałem, żebyś wiedziała, że to ja.
-I udało ci się! Draco.. I co teraz?
-W tej scenie, mówisz jak bardzo mnie kochasz i... wyświetla się napis: ,,Żyli długo i szczęśliwie"

~*~

Pięć lat później...
- I wtedy wasz tata wszedł do kościoła i...
-Nie kłam ciociu! To nie możliwe- powiedziała Jane.
-Właśnie! Tata tego nie zrobił!- poparł siostrę Scorpius.
-A właśnie, że tak było! - pozostawała przy swoim Mary.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!-odkrzaczały chórem bliźniaki.
-Co tu się dzieje?
-Twoje dzieci mi nie wierzą - pożaliła się Mary. Jak mogą mi nie ufać? Jestem taką wspaniałą ciocią!
-A pamiętasz jak ostatnio powiedziałaś, że u ciebie na strychu zamieszkał smok? - Draco uniósł brew.
-Na żartach się nie znają - machnęła ręką.
-Jasne.
-Lepiej pilnuj swojej żony, bo z tym brzuchem to na schodach się nie mieści..
-Słyszałam! - do salonu weszła brązowowłosa z widocznym brzuchem ciążowym.
-Kochanie miałaś odpoczywać - do swojej żony podszedł Draco i przytulił się do niej.
-Ale twój syn dzisiaj chyba ćwiczy grę w quidditcha.
-Nasz -poprawił ją z czułością. -Dlaczego zawsze jest mój, gdy rozrabia?
-Twoje geny - twój syn.
-Kocham cię.
-Ja też. Ciebie i nasz dzieci.
-Nasze - zgodził się, pochylając się by pocałować Hermione.
-Proszę was! Bo zwymiotuje!
-Mery!


Ogłoszenia parafialne :)


Witam i o zdrowie się pytam :)
Mam nadzieję, że miniaturka wyszła mi jako tako :)
Pisząc ją miałam wrażenie, że piszę jaką telenowele .
No cóż wyszło jak wyszło. 

Składam duuuużo spóźnione życzonka dla Blondi.
Zdrówka! To dla Ciebie ta miniaturka :)

Co do NASTĘPNEJ miniaturki..
No więc stwierdziłam, że jako tako piszę to dla Was, więc stwierdziłam, że macie prawo wybrać, co tu się pojawi..
Piszcie na dole w komentarzach, jaki parring tym razem chcecie..
Możecie napisać też tytuł, a ja ułożę do tego miniaturkę.

No więc lituję się nad Wami i postanowiłam poszukać bety!
Gorzej jeżeli nikt się nie zgłosi..
Ale cóż - przeżyje.
Wiem, że macie dość moich haniebnych błędów, więc poszukiwania trwają!
Jesteś chętny/a? Pisz: kreciolekk2@gmail.com

I ostatnie..
Zapraszam na stronę Ocenialni, na której wybiorę jeden blog i skomentuje go :) Bardzo dziękuje Poem za tą możliwość :)
Zapraszam również na ocenę  konkursowego  Drabble na stronie Stowarzyszenia. Macie czas do 12 lipca :)

Pozdrawiam, 
Wasza cudowna i niesamowicie skromna :)
Ann

niedziela, 1 czerwca 2014

Sekretna mowa kwiatów III - miniaturka

Otworzyła drzwi.
-Cześć.. Co ty tu robisz?! - za drzwiami stała najmniej spodziewana osoba.
-Hej Mionka - uśmiechnął się i wszedł do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. - Dzisiaj piątek mieliśmy iść na kolacje. - zmierzył mnie od stóp do głów. - Ale widzę, że zapomniałaś. Chyba, że wystroiłaś się tak na wypad do chińskiej knajpki..
-Och Ash! Przepraszam cię! Kompletnie zapomniałam.. Nic z tego nie wyjdzie, bo muszę iść.. - nie dokończyła, bo rozległ się po pomieszczeniu dźwięk dzwonka. Brązowowłosa otworzyła ponownie drzwi. Za nimi, ubrany (zapewne w cholernie drogi) garnitur, stał jej szef. Draco Malfoy.
-Hej piękna - przywitał się z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy i za pleców wyciągnął bukiet czerwonych frezji. Podał go zaszokowanej kobiecie. - Przepraszam za tamte kwiaty. Och witaj Ash - dopiero wtedy zauważył swojego poprzednika. Temperatura jego głosu opadła o kilka stopni, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Witaj Malfoy - przywitał się chłodno drugi mężczyzna, wyciągając dłoń. Kobieta była coraz bardziej wytrącona z równowagi. Miły zawsze Ash, ściska dłoń Draco tak jakby miał mu połamać kości. Malfoy mówi jej, że pięknie wygląda i wręcza jej kwiaty, które aż krzyczą; ,,Obdarz mnie miłością!". Postanowiła to zignorować, wmawiając sobie, że ma urojenia. Hermiona poszła do kuchni po wazon z wodą. Kiedy wróciła zastała ciekawy widok. Draco stał z założonymi rękami i zadowolonym uśmieszkiem po jednej stronie korytarza. Natomiast Ash stał po drugiej stronie i patrzył z naburmuszoną miną na Malfoya. Kobieta odchrząknęła, zwracając uwagę obydwóch mężczyzn. Kobieta odwróciła się w stronę Asha.
- Może pójdziemy na ten obiad jutro? Przepraszam cię raz jeszcze. Kompletnie zapomniałam - uśmiechnęła się przepraszająco.
-Oczywiście. Nie przejmuj się Mionka - uśmiechnął się. - Jutro to odrobimy. Życzę ci miłej randki - powiedział zerkając na Malfoya.
Kobieta chciała zaprzeczyć, ale nie zdążyła, bo głos zabrał Draco.
-Dzięki. Miło było, ale musimy już iść. Do zobaczenia, Ash - wypchnął zaskoczonego mężczyznę przez drzwi i obrócił się do oburzonej brązowowłosej. - Jesteś gotowa?
-Co to było? - zignorowała jego pytanie.
-Nie wiem o co Ci chodzi - rzekł sięgając po jej płaszcz, oferując pomoc w jego założeniu.
Hermiona przyjęła jego pomoc, lecz cały czas była na niego zła. Co on sobie myśli.
-Ty dobrze wiesz o co chodzi - zmroziła go wzrokiem.
Draco westchnął zrezygnowany, ale nic nie powiedział. Odgarnął zabłąkanego loka z jej twarzy. Ona zaraz się zarumieniła. Czuła jakby miejsce, gdzie dotknęła jego ręka, piekło.
-Słucham - Hermiona złożyła ręce na piersi, patrząc na niego wyczekująco.
-Czy ja ci wyglądam na faceta, który chodzi na bale?
-To pytanie retoryczne?
-Nie idziemy na żaden bal.. Zapraszam cię na kolacje - rzekł wyciągając rękę. - Chyba, że nie chcesz - dodał.
Kobieta nadal nie otrząsnęła się z szoku. Zaczęła kalkulować wszystkie za i przeciw propozycji Malfoya. W końcu była już uszykowana... Ale z drugiej była zła, że ją tak oszukał!
-Prowadź - rzekła, chwytając jego chłodną dłoń.
~*~
Hermiona weszła do swojego biura i pierwsze co zauważyła był piękny bukiet lili. Kobieta wybuchnęła śmiechem. Kwiatki oznaczały dokładnie: ,,Deklaruję czyste intencje!". Czyli jej adorator musiał znać się na kwiatkach i w dodatku musiał słyszeć jak mówiła do siebie. Coraz bardziej podobały jej się te niespodzianki i musiała przyznać, że z niecierpliwością szła do pracy, by przekonać się czy na jej biurku znów czeka bukiet. Chwyciła karteczkę leżącą przy wazonie z kwiatami. To co przeczytała od razu powiększyło jej uśmiech:

Mówiłem, że mam dobre intencje!

Nie mogę doczekać gdy Cię spotkam.
Proszę piękna, uśmiechnij się do mnie!

-Gdybym wiedziała kim jesteś - szepnęła.
-Granger, to się leczy - usłyszała głos za jej plecami.
-Co? - spytała rozkojarzona, obracając się na pięcie.
-Gadanie do siebie. To się leczy - powtórzył z uśmiechem Malfoy. - Czyżbym miałbym być zazdrosny? - spytał, wskazując na kwiaty otrzymane od tajemniczego wielbiciela. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech.

Wczorajszy wieczór był wspaniały. Draco zachowywał się jak na arystokratę przystało. Podał jej dłoń gdy próbowała na swoich wysokich obcasach wejść na schodkach do restauracji. Gdy nie wiedziała co zamówić, zamówił za nich, grzecznie ją pytając czy potrawy, które wybrał jej odpowiadają. Popisał się znajomością win i zamówił przecudne, białe wino, którym delektowali się podczas kolacji. Po skończonym posiłku, Malfoy zaproponował spacer. Szatynka z radością przyjęła jego propozycje. Musiała przyznać, że Draco Malfoy jest przystojnym mężczyzną. I do tego całkiem mądrym. Gdy maszerowali ramię w ramię, ślizgon pytał ją o błahe rzeczy, takie jak ulubiony kolor czy zainteresowania. Lecz jego ton głosu, brzmiał jakby pytał ją czy popełniła morderstwo. Hermiona z początku się spięła; nie lubiła być w centrum zainteresowania. Draco przepytywał ją z łagodnością lecz stanowczością. Dziewczyna się rozluźniła. Hermiona więc mówiła długie godziny. Pytania zaczęły się zmieniać i dziewczyna musiała teraz bardziej skupić na odpowiedziach. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła posługiwać się gestami. Opisywała właśnie swojego starego kota, Krzywołapa,- który niedawno zdechł- gdy wybiła północ. Zegar w kościele zaczął bić.
-Wybiła godzina duchów. Teraz krążą wśród nas - powiedział bezbarwnym tonem Draco.
-Piekło i tak jest puste. Wszystkie diabły są wśród nas.. - rzekła Hermiona. Chłopak zerknął na nią. Był piękna. Światło księżyca padało na jej twarz. Zamknęła oczy i westchnęła.
-Myślisz, że można mnie do nich zaliczać ? - szepnął prawie niesłyszalnie, bojąc się odpowiedzi.
Szatynka otworzyła oczy i popatrzyła na niego uważnie. Podeszła do niego bardzo blisko. Gdyby chłopak był niższy (lub Hermiona wyższa) stykaliby się nosami.
-Draco.. - wyszeptała. - Ty nie jesteś złym człowiekiem.
-Błagam, nawet tak nie mów. Nie wiesz co robiłem - odrzekł żałośnie.
-Wiem dobrze, co robiłeś. I czy czego nie zrobiłeś. Draco ja pamiętam. To dzięki tobie żyje.. Gdybyś wtedy w .. M-malfoy Manor nie pomogłeś.. Gdyby mnie po kryjomu nie uleczyłeś...
-Skąd wiesz? - zdziwił się, szeroko otwierając oczy.
-Wątpiłeś w moją inteligencje?
-Ale nadal mnie nienawidziłaś.. Dlaczego?
-Nie nienawidziłam cię. Nie mogłam po prostu dopuścić do siebie myśli, że się zmieniłeś.. To dla mnie było nierealne.. Tyle lat nienawiści..
-Hermiono, ja nigdy.. Nigdy nie nienawidziłem się..
-Jak to? - teraz to ona się zdziwiła.
-Zawsze żywiłem do ciebie pozytywne uczucia.. Tu chodziło tylko o zasady mojego ojca.. Niech zgnije w piekle-mruknął ostatnie zdanie prawie niesłyszalnie.
Draco złapał ją za rękę, a ona ścisnęła ją mocnej. Trzymając się za ręce, pomaszerowali w stronę domu Hermiony. Tym razem towarzyszyła im cisza. Delektowali się nią i rozmyślali o słowach, które padły. Przy furtce, Hermiona odwróciła się w stronę chłopaka. Popatrzyli sobie w oczy, bojąc się wykonać pierwszy ruch. Wreszcie Malfoy puścił rękę dziewczyny, co ta przyjęła cichym westchnięciem zawodu. Lecz zaraz młody arystokrata zaczął się ku niej pochylać. Zamknęła automatycznie oczy, czekając aż jego chłodne warki dotkną jej... Ale nic takiego nie nastąpiło. Draco musnął ustami tylko jej policzek, w miejsce, które noto bene było bardzo blisko kącika jej ust. Gdy się odsunął, Hermiona była zawiedziona. Bardzo zawiedziona. Liczyła na coś więcej. Nie zawsze jednak dostajemy to co chcemy.
Na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.
-Dobranoc Gra... Hermiono.. - szepnął.
I już go nie było.

- A jeżeli powiem, że chcę? - uniósł do góry seksownie jedną brew, tym samym przywracając Hermionę na ziemię.
-A jeżeli powiem, że się cieszę?- mrugnęła seksownie.
-Wtedy będę musiał cię pocałować Granger- przyciągnął ją do siebie, lokując swoje dłonie na jej tali.
-Naprawdę? - zrobiła niewinną minę.
-Jak najbardziej.
Przybliżyli się do siebie. Draco nachylił się ku niej, tak jak poprzedniego wieczoru. Tym razem nie zamierzał on dać jej całusa w policzek. Teraz postanowił posmakować ust tej przepięknej kobiety. Był już bardzo blisko. Dzieliły ich centymetry, milimetry..
-Hermiona?
Na progu gabinetu stał... Ash. Para odskoczyła od siebie gwałtownie. Hermiona się zarumieniła ogniście.. a Smok.. No cóż wyglądał jak na smoka przystało.. Gdyby spojrzenie mogło zabijać Ash leżał już by na podłodze. Ale cóż niestety Dracze nie miał tego daru. Tylko mierzył przeciwnika spojrzeniem i szykował się do ziania ogniem.
-To nie tak jak myślisz.. - zaczęła Hermiona.
-Rozumiem. Nie przeszkadzam wam - Ash wyszedł wściekły z gabinetu.- Do wieczora!
-Kurde - mruknęła Hermiona. Wszystko było nie tak.
Draco popatrzył chwilę na byłą gryfonkę. Po czym wyszedł trzaskając drzwiami
-No do dupa.





Hej!
Po pierwsze: przepraszam!
Tak dawno nic nie dodawałam. 
Po drugie: nikt nie odgadł kto stał za drzwiami :)
Po trzecie: Przepraszam wszystkich, ale błędy wniknęły, ponieważ dodawałam posta przez telefon.
To się nazywa złośliwość przedmiotów martwych. Mam nadzieję, że gdy to ,,ogarniałam" nie usunęłam jakiegoś zdania. Padam z nóg, więc nie sprawdzę teraz tego.
Po czwarte: Chodź miniaturka poprawiona to i tak jest do bani.. Musiałam coś dodać. Teraz żałuję, że w ogóle to napisałam. 
Czekam na wasze opinie :) 
Bądźcie szerzy! 
Ann 

niedziela, 4 maja 2014

Sekretna mowa kwiatów II - miniaturka + nudna przemowa Ann





Są takie chwile, które zapierają nam dech w piersiach. Przez krótką chwilę  nie możemy oddychać, drżą nam ręce, serce łomoczę nam jak dzwon. Są to chwilę smutne, radosne.. Ale wszystkie godne zapamiętania.
Hermiona nie sądziła, że jej także przytrafi się taka chwila. Zawsze była realistką; nie wierzyła w takie rzeczy. Lecz tego pięknego poranka, gdy przyszła do pracy, uśmiech mimowolnie wpłynął na jej usta.
Na jej biurku stał wielki bukiet maków.
Dziewczyna podeszła do stołu i powąchała kwiaty. Uwielbiała maki. Niewiele osób wiedziało, że te niepozorne kwiatki oznaczały dosłownie: ,,puść w niepamięć nieporozumienia". Hermiona znała się na kwiatach i wiedziała, że każdy kwiat ma znaczenie. Była zadowolona z otrzymanego prezentu, ale z drugiej strony była zdziwiona. Kto mógł jej je wysłać? Maki nie są popularne jeżeli chodzi o dawanie ich. Są pospolite i rosną wszędzie. Była gryfonka gnana ciekawością, zaczęła przeszukiwać bukiet w poszukiwaniu jakiejś karteczki. Z tryumfalnym uśmieszkiem, wyciągnęła karteczkę złożoną na pół. Otworzyła ją i przeczytała:

Przepraszam

Dziewczyna zmarszczyła nosek. Nie rozumiała nadal kto mógł jej to wysłać.. Nie znała nikogo o takim piśmie.
Zamyślona dziewczyna nie zauważyła swojego (boskiego) szefa, który przystanął koło niej.
-Granger, nie marz już o mnie tylko zabieraj się do pracy - zakpił.
-Kpisz czy o drogę pytasz? - spytała zarumieniona i zła Hermiona.
-Oj Granger.. Wiem, że nie możesz odwrócić ode mnie wzroku..
-Słońce uszkodziło ci mózg, a tak właściwie to jego brak? -zapytała słodko.
-Nie. To efekt przebywania w twoim towarzystwie - uśmiechnął się złośliwie. - A tak w ogóle Graner.. Ładna spódniczka - szepnął jej do ucha.
Dziewczyna zarumieniła się. Nie mogąc się powstrzymać, posłuchała polecenia Malfoya i ubrała... seksowną spódniczkę! Nie wiedziała czym się kierowała, ale zrobiła to. To znaczy.. Jej spódniczka nie była taka jak tych głupich dziewuch, które załatwiają sobie awans poprzez.. mhm.. pokazanie swoich atutów. Była to zwykła ołówkowa spódnica, nieco krótsza od tych do których przywykła Hermiona, ale pięknie eksponująca jej długie nogi.
-Wiem, że zrobiłaś to dla mnie, skarbie. Nie wiem jak ci dziękować. Wiem, że na mnie lecisz...
-Chciałbyś Malfoy - warknęła, wyrywając mu teczkę dokumentów i zabierając się do roboty.
Draco popatrzył jeszcze chwilę na czerwoną ze złości kobietę, po czym podszedł do drzwi gabinetu. Zanim wszedł do środka, mruknął pod nosem:
-Nawet nie wiesz jak bardzo chcę.
Po czym zamknął się w biurze.
Hermiona (zażenowana i) pochłonięta pracą, nie usłyszała go.

~*~

Brązowowłosa po skończeniu pracy postanowiła udać się na spacer. Maszerując z bukietem maków pod pachą, analizowała dzisiejszy dzień. Wciąż była zażenowana. Malfoy, gdy przyszedł odebrać sprawdzone dokumenty, powiedział:
-Ładne kwiatki, Granger. Czyżby Łasic przysłał? - posłał jej swój firmowy (czytaj ironiczny) uśmieszek.
-Nie - burknęła. - A nawet jeżeli tak to co ci do tego? - spytała wojowniczo.
-Nic, tylko zastanawiam się kto jest na tyle mądry, by przesłać kobiecie byle maki.. - usiadł na jej biurku i zaczął bawić się jednym z kwiatków.
-Nie znasz się Malfoy. Są śliczne.
-Myślałem, że kobiety kochają róże.. - zamyślił się.
-To źle myślałeś. Kobiety kochają KWIATY!
-Nie zrozumiem kobiet.. - wniósł oczy do nieba. - To od kogo te kwiatki? Czyżby jakiś idiota-napaleniec do ciebie uderzał?
 - Czemu się to interesuje, Malfoy?- wykrzyknęła.
Mężczyzna chwycił ją w objęcia i przyciągnął ją do siebie, tak że Hermiona poczuła jego oddech na policzku.
-Sama mi to powiedz - szepnął, po czym zniknął za drzwiami swojego gabinetu.
Hermiona stała jak spetryfikowana. Nie wierzyła, że to się stało. Jedynym dowodem na to, że Draco tu przyszedł, był leżący na podłodze mak, którym się bawił.

Rumieniec zawstydzenia nie znikał z twarzy byłej gryfonki. Wciąż czuła jego oddech gilgoczący ją po szyi. Czuła jego zniewalający zapach. Czuła jego ręce na jej biodrach. To wszystko tkwiło w jej głowie nie mogąc znaleźć ujścia.
Hermiona nie zważała gdzie idzie. Nogi same zaprowadziły ją do jej mieszkania.
Rozejrzała się po pokoju.
Z westchnieniem położyła się na kanapie. Pod głowę włożyła zieloną poduszkę. Z barku przywołała zaklęciem przywołującym butelkę whisky. Musiała się napić i pomyśleć. Miała do tego prawo! Nie rozumiała zachowania swojego szefa. O co w tym wszystkim chodzi? Niby była najmądrzejszą czarownicą od czasu Rowen Ravenclaw, ale to było zbyt chaotyczne. Nie znała się na ludzkich emocjach - dlatego wolała przebywać w towarzystwie swoich wiernych książek. One zawsze są ci wierne, w przeciwieństwie do ludzi.
Teraz wszystko się pokomplikowało. Stała i wzięła wazon z górnej półki w kuchni. Napełniła go wodą i włożyła w niego kwiaty. Rzuciła jeszcze zaklęcie by maki nie zwiędły. Położyła je na stoliku w salonie. Sama położyła się ponownie na kanapie, sięgając po koc. Poczuła się znużona.
Zasypiając, pomyślała, ile by dała by nadawcą kwiatów był jej blond włosy szef...

~*~

Idąc do pracy raźnym krokiem, Hermiona postanowiła zapomnieć o wczorajszym dniu i o pięknym bukiecie maków. Chodź w głębi duszy chciała, że to Draco przesłał jej te kwiaty. Ale to nie mógł być on. Sam powiedział, że nigdy nie dałby maków. Nie zgadzał się także charakter pisma. Nie żeby Hermiona cały poranek porównywała pismo z dokumentów napisane ręką Malfoya z charakterem pisma na kartce! Skądże znowu! (Przesiedziała także kawałek nocy - wredny dopisek aut. :P). 
Już w szkole, dziewczyna zauroczyła się tym wrednym arystokratą. Na początku nie mogła w to uwierzyć. Nie przyznawała się do tego nawet swojej najlepszej przyjaciółce. Lecz później zrozumiała, że nie może nic na to poradzić i zaczęła to AKCEPTOWAĆ!
Po zakończeniu szkoły nie spotkała nigdy więcej już Malfoya. Aż do teraz. Gdy został jej szefem!
Hermiona błagała wszystkie bóstwa o spokój! Gdy się uspokoiła, uśmiechnęła się i weszła do biura. Uśmiech na jej twarzy znikł szybko, ponieważ na jej biurku znowu stał bukiet kwiatów, ale to nie były maki. Kobieta podeszła bliżej i od razu rozpoznała kwiaty. Był to bez fioletowy. Niewinny kwiatek oznaczał tyle dużo: moje serce należy do Ciebie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Miło jest gdy jakaś osoba coś do ciebie czuje. Zaczęła szukać w kwiatach jakiej karteczki i się nie pomyliła. Było na nie napisane:


Z każdym dniem piękniejsza.
Uśmiechnij się królewno.

Poszerzyła swój uśmiech. To było wspaniałe! Każda kobieta marzy o cichym wielbicielu!
Ale czy to na pewno wielbiciel? Może ta osoba, która wysyła jej kwiaty ma tylko przyjacielskie stosunki? Hermiona pomyślała, że w takim razie nie przysyłałaby jej kwiatów o takim znaczeniu! Ale z drugiej strony niewiele osób wie o sekretnej mowie kwiatów.
-Gdybym znała twoje zamiary - powiedziała w przestrzeń, po czym zabrała się do pracy z uśmiechem na ustach.

~*~


-Co się sczeszczysz, Granger? - Malfoy wparował do pomieszczenia, nie siląc się nawet na dzień dobry. Hermiona odetchnęła, a zarazem w głębi duszy się rozczarowała.  Draco nie miał zamiaru wspominać o wczorajszym ,,incydencie". 
-Piękny dzień, więc się uśmiecham.
-Nie kłam. Wiem, że cieszysz się na mój widok - uśmiechnął się pierwszy raz do niej bez złośliwości.. Tylko ... nie wiem.. tak szczerze? 
-Jesteś bardzo pewny siebie.
-To już wiem - uśmiechnął się szerzej.
-Idiota - powiedziała z przekonaniem brązowowłosa.
-Nie schlebiaj, bo się zarumienię - kobieta skomentowała to uniesieniem brwi. - Granger jest sprawa... 
-Tak? - mruknęła, nie przerywając uzupełniania dokumentów, które wcześniej blondyn wrzucił na jej biurko.
-Dziś jest bal i muszę na niego iść..
-Życzę dobrej zabawy - przerwała.
-Słuchaj uważnie - powiedział siadając na biurku. -To ważna impreza i chcę... - machnął ręką tak, że kwiaty stojące na biurku spadły na podłogę. Hermiona błyskawiczne podniosła się z miejsca. Uklęknęła przy rozbitym wazonie i jednym sprawnym ruchem różdżki go naprawiła. Gorzej było z kwiatami, które połamały się, ponieważ spadł na nie wazon. Zła gyfonka spojrzała na swojego szefa. Kwiaty nadawały się do wyrzucenia.
-I widzisz co zrobiłeś?! - krzyknęła, tracąc kontrolę. 
-Nie mów Granger, że te badyle były dla ciebie takie ważne!
-A co cię to obchodzi? Nie twoja sprawa! 
-Zachowujesz się jak dzieciak!
-Nieprawda !- zaprzeczyła kobieta.
-Prawda! To tylko głupie kwiaty!
-Nie znasz się.. - mruknęła pod nosem. - Czego chcesz? - spytała, siląc się na bycie miłą.
-Dzisiaj. Bal. Idziesz ze mną. Nie ma żadnego ale -powiedział widząc moją minę. -Masz iść. O dziewiętnastej po ciebie przyjadę - to powiedziawszy, obrócił się na pięcie i wychodząc trzasnął drzwiami swojego gabinetu. 
Po pracy Hermiona załamała wyrzuciła zepsute kwiaty do kosza. Gorzej już nie mogło być.


~*~

Stojąc przed lustrem Hermiona zastanawiała się co przyniesie bal. Ubrała się długą, malinowa sukienka bez ramiączek. Wzięła jeszcze czarną torebeczka ze złotym uchwytem i czarne szpilki na platformie. A do tego złoty naszyjnik i bransoletka z zawieszkami, czarny lakier do paznokci oraz malinowy cień do powiek.
Wyglądała pięknie i to trzeba jej było przyznać.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk dzwonka. Szybko zeszła na dół, gotowa na dzisiejszy wieczór. Wieczór w towarzystwie Malfoya.
Otworzyła drzwi.
-Cześć.. Co ty tu robisz?! - za drzwiami stała najmniej spodziewana osoba.





Witam i o zdrowie się pytam!
Jak obiecałam- miniaturka się pojawiła.
Mam nadzieję, że się podoba.
Musiałam skończyć w tym momencie. 
Po prostu nie byłabym sobą :)
Konkursik: Kto zgadnie kto przyszedł do Mionki dostanie dedykacje!
Dziękuję Wam za komentarze


Pozdrowienia
(cudna, niepowtarzalna, bardzo skromna)
Ann :)






Uwaga! Uwaga!
Nadszedł moment na ważną (czytaj. nudną) przemowę!
Jak już zauważyliście mój blog zmienił się kompletnie.
Nowy szablon.
Nowa nazwa (teraz samo: Tam, dokąd boją się iść anioły)
ADRES POZOSTAJE TEN SAM
Więc niektórzy zadają sobie pytanie: dlaczego?
Dla nie poinformowanych stworzyłam ankietę i zdecydowaliście, że na moim blogu od teraz do nieodwołania będą same miniaturki!
20 osób tak zadecydowało, tylko 8 chciało, by zostało jak teraz.
Zgodnie z umową zrobiłam tak jak zagłosowaliście.
Panie i panowie przedstawiam ,,nowy" blog Ann!
Jako, że jest ,,nowy" ustalam z góry zasady.

Obiecuję, że:
* miniaturki będą pojawiać się raz na tydzień, prawdopodobnie w niedziele.
* jeżeli notka się nie pojawi w terminie możecie mnie pobić (tylko nie po twarzy!)
* czasami mogę nie dodać miniaturki w terminie, ale to z góry Was poinformuję

Od Was oczekuje:
* nie kopiujcie mojego bloga!
Naprawdę najbardziej mi na tym zależy!
Jeżeli nie chcecie nie komentujcie- wole to niż plagiat!

Pamiętać: Nawet jeżeli główne opowiadanie zniknęło (spokojnie leży jako wersja robocza) to NIE POZWALAM nikomu pisać takiego samego lub/i/oraz/albo używać jego wątków. 
Chyba, że ktoś do mnie napiszę i DOSTANIE pozwolenie.

A jeszcze jedno
Dostałam masę pytań na asku, dotyczących mojego nowego charakteru bloga.
Nie chciało mi się odpisywać na masę tych samych pytań: ,,Chcesz skopiować pomysł Gisi?" i ,,będziesz wzorować się na miniaturkach Gisi?"
Chyba źle zrozumieliście. :)
Na blogu pojawiać się będą miniaturki MOJEGO autorstwa.
Gdybym zaczęła kopiować czyjąś pracę straciłabym do siebie szacunek.
Ja uwielbiam miniaturki Gisi - nigdy bym nie mogła ich skopiować. 


Następna interesująca (chyba sobie żartujesz?) wiadomość!
Jak niektórzy już wiedzą.. Stowarzyszenie DHL ogłosiło nabór.
Uwaga! Uwaga!
Ann się dostała 
Tak, zostałam wybrana.
Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że nadam się :)




piątek, 4 kwietnia 2014

Miniaturka - Sekretna mowa kwiatów część 1

Hermiona Granger pracowała w departamencie Przestrzegania Prawa na stanowisku sekretarki. Niby odniosła wszystko co chciała. Brakowało jej tylko miłości życia. Po roku związku z Ronem, rzucił ją dla młodszej. Dużo młodszej. Hermiona z dzielnie zaciśniętymi ustami pokonała ból po stracie ukochanego. Ciężko podniosłą porażkę, ale obiecała sobie, że nie wyleje już łez prze nikogo.
Dochodziła właśnie szesnasta. Za godzinę był gryfonka kończyła pracę. Segregowała właśnie jakieś papiery gdy do jej biurka podszedł szef departamentu.
-Hej Hermionko- był to miły, przystojny brunet. Nazywał się Ash. Był mniej więcej w wieku byłej gryfonki. - Co tam?
-Hej Ash - uśmiechnęła się do swojego pracodawcy. -Już właśnie kończę. Coś się stało? 
-To już nie można podejść do swojej ulubionej pracownicy? - uśmiechnął się łobuzersko. 
-Ash, znam cię. Widzę, że coś cię gryzie - Hermiona, umiała to wyczytać z jego twarzy. Byli przyjaciółmi. 
-Dostałem awans.
-To świetnie- dziewczyna go uściskała. - Dlaczego się smucisz? 
-Bo przenoszą mnie na drugi koniec ministerstwa.. - zrobił tzw. podkówkę. - I kto teraz będzie utrudniał ci pracę? - westchnął teatralnie. - Hermionko - wziął ją za rękę - obiecaj, że mnie nie zapomnisz..
-Oczywiście najdroższy- grała Hermiona. - O tobie nie da się zapomnieć. 
-W imię mej miłości, puszczam cię wolno. Nie dane było nam być razem - zakończył swój wywód Ash. Spojrzeli po sobie i zaraz roześmiali się oboje.
-Smutno tu będzie bez ciebie- rzekła szczerze. Bardzo lubiła Asha, ale cieszyła się z jego sukcesów. 
-Oj nie martw się. Będę cię odwiedzać..
-Trzymam cię za słowo. To kiedy odchodzisz?
-Jutro - odrzekł. 
-Ale piątek pozostaje bez zmian? - spytała brunetka.
-Oczywiście, że nie - uśmiechnął się szerzej. - Muszę już iść.
-Pa -pożegnał się. 

Następnego dnia była gryfonka nie mogła usiedzieć na swoim stanowisku pracy. Była bardzo ciekawa, kto został jej nowym szefem. Liczyła na kogoś kto będzie równie sympatyczny jak Ash. 
Gdy zaczęła się jej przerwa, poszła po kawę. I tak nie usiedziałaby na miejscu. Przy automacie stał wysoki blondyn i walił gniewnie w maszynę. Brunetka podeszła bliżej. 
-Trzeba nadusić guzik dwa razy.. - spojrzała na twarz mężczyzny. -MALFOY? A co ty tu robisz?
-Witaj Granger.. Nic się nie zmieniłaś - zakpił i spojrzał leniwie na jej postać. Przez ten wzrok czuła się jakby stał przed nim naga. Szybko się zarumieniła. - Czego się rumienisz? Rozumiem, że mój urok jest nieziemski, ale jesteśmy w miejscu publicznym - szydził.
-Widzę, że ty również nic się nie zmieniłeś. Jesteś taką samą tchórzliwą fretką. 
-Zważaj na słowa Granger, bo może zrobić się nie miło.. - zmrużył oczy.
-Bo co mi robisz, śmierciożerco? - zakpiła. Zobaczyła ból na jego twarzy. Od razu wiedziała, że przesadziła. -Ja.. Przepraszam - mruknęła.
-Nie przejmuj się. Kogo obchodzi jakiś tam czarny sługus - powiedział z goryczą. Odszedł, a Hermiona patrzyła na jego plecy z poczuciem winny.

Humor kobiety zespół się. Nawet zbawczy napój w postaci kawy jej nie zadowolił. Ciągle miał poczucie winy. To było nie fair.. Ale z drugiej strony w szkole nie był lepszy. Ciągle ją upokarzał. Ale teraz to coś innego; są dorośli. Zachowała się nieprzyzwoicie. Musi go przeprosić, jak tylko go spotka.
-Miona! - podniosła wzrok i zauważyła Asha.
-Co tu robisz? - nie kryła zdziwienia.
-Zwołałem zebranie podczas, którego pokaże wam mojego zastępcę - wyjaśnił.
-Kto to jest ?
-Musisz poczekać - uśmiechnął się.

W sali byli już wszyscy. Hermiona siedział w pierwszym rzędzie i czekała na swojego byłego szefa. Ash zniknął, by się przygotować.
-Podobno to znowu jakiś przystojniak - usłyszała szept jednej z swoich koleżanek.
-Skąd wiesz? - spytała jej przyjaciółka, również pracownica biura.
-Mam swoje sposoby - zaśmiała się pierwsza.
Hermiona prychnęła. Już znała te ich ,,sposoby".
Kobieta przerwała swoje rozmyślania, ponieważ Ash wystąpił na środek i przemówił:
-Witam wszystkich. Jak już na pewno wiecie, awansowałem - Każdy w sali zaklaskał. - Niestety muszę was zostawić..   Będzie mi was brakować. Musiałem więc poszukać zastępstwa na moje miejsce. Przedstawiam wszystkim nowego szefa biura... Draco Malfoya - z tłumu wyszedł wysoki blondyn i uścisnął rękę Asha. Hermiona zdębiała.
-Miło mi wszystkich widzieć -mężczyzna spojrzał na brunetkę, a ta spłonęła rumieńcem. Uśmiechnął się pod nosem. - Mam nadzieję, że będzie nam się razem świetnie pracowało - rozległy się oklaski. Była gryfonka dołączyła się do nich po chwili. Wciąż była w szoku. Było jej wstyd. jak mogła być taka nie miła dla swojego szefa? Jęknęła w duchu. Nie zapowiadało się łatwo.
-Jak tam Granger? - usłyszała przy swoim uchu. Obróciła się i jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Przed nią stał Draco Malfoy i uśmiechał się złośliwie. - Słyszałem, że moja sekretarka jest bardzo seksowna, ale nie wiedziałem, że to ty. Wyrobiłaś się, Granger - przejechał po niej wzrokiem, jakby była jakąś rzeźbą. Oburzyło ją to.
-Nie pozwalaj sobie Malfoy! - warknęła.
-Dla ciebie pan Malfoy, słonko - uśmiechnął się na widok jej oburzonej miny. - Możesz już iść do domu Granger. Jutro na siódmą. Załóż seksowną spódniczkę - szepnął w jej ucho, po czym obrócił się i odszedł, pozostawiając brązowowłosą w wielkim szoku i gotującą się ze złości.


Witam :)
No cóż... miniaturka ukazała się!
Może nie jest najlepsza i trochę chaotyczna..
Tak wiem wszystko szybko się dzieje.. ale tak MA BYĆ!
Nie wiem czy są jakieś błędy (jeżeli są to za wskazanie THANK YOU VERY MUCH :p)
Tak krótka ta część, chciałam dokończyć jutro, ale mam rajd :)
więc dzisiaj pojawia się pierwsza część
NIE WIEM kiedy następna!
Mam pomysł na KOMPLETNIE nową miniaturkę, ale najpierw uroczyście przysięgam, że najpierw skończę tą.

Miniaturka (cała) z dedykacją dla:

 CuteMyHarreh  - podziękowanie za świetne rozdziały. Chodź nie lubię 1D, twoje opowiadanie mnie urzekło. Kto nie czytał zapraszam koniecznie -> http://emotionless-fanfiction.blogspot.com/

niech będzie, że dla Blondi, chodź mnie wkurzasz to i tak cię lubię.

Dla Sylberta i Robyli - niech wasza miłość będzie wieczna! (zabiją mnie za to :) )

dla mojej odnalezionej siostry - Batmanka - uważaj na Wojtka ;3

i dla WSZYSTKICH, który wchodzą na mojego bloga i go komentują. Chodź przez długi okres nic nie dodawałam, liczba wyświetleń wciąż rosła!!!

Kocham Was, Ann

piątek, 21 lutego 2014

Miniaturka - taka walentynkowa

Uh. Jak ja nie lubię walentynek!
Zakochane pary przychodzą do sklepu kupić kwiaty, walentynki, kartki, czekoladki..
Tamują tylko ruch, a ja muszę ich wszystkich obsługiwać, słuchają jacy oni są szczęśliwi..
Uh. Nienawidzę tej udawanej miłości.. Tylko w ten dzień wysilają się, by kupić drugiej połówce prezent..
Mam tych kwiatów dość!!

Nareszcie wieczór.. Oblężenie sklepu: zerowe.. Ach. Nie! Znowu ten przeklęty dzwonek informujący, że ktoś wszedł do sklepu.
To tylko jakiś staruszek. Pokręci się chwile, kupi co miał kupić i będę mogła wreszcie zamknąć sklep.
Witajcie cieplutkie kapcie!
Ale nie.. Staruszek kręci się nadal pod półką z kartkami walentynkowymi.
Mija piętnaście minut. A on nadal stoi i patrzy bezradnie na kartki. Po kolejnych pięciu minutach lituję się nad nim i podchodzę do niego.
-Przykro mi, ale za chwilę zamykam sklep - zwracam się do mężczyzny. Ten obraca się do mnie przodem i uśmiecha się.
-Przepraszam, ale nie mogę wybrać.. Czy mogłaby pani mi pomóc? -pyta mnie.
Wzdycham w duchu. Posyłam mu sztuczny, wymuszony uśmiech. Ten jednak się nie zraża; dalej się uśmiecha. Przyglądam mu się bliżej i uświadamiam sobie, że z bliska wygląda na starszego. Może mieć z
osiemdziesiąt lat. Boże nie chcę być taka stara.
-To dla żony? - pytam, byle już mieć to za sobą.
-Tak.
-A co lubi? Jak się państwo poznaliście?
-Poznaliśmy się gdy mieliśmy jedenaście lat. Do dziś pamiętam jej puszyste włosy, spojrzenie ciepłych, brązowych oczów jakim mnie wtedy uraczyła. Chodziliśmy do szkoły z internatem. Nie byłem dla niej na początku miły..
-Jak to? To nie była ta wspaniała miłość od pierwszego wejrzenia? - pytam, coraz bardziej zainteresowana, siadając na krześle. Wskazuję mężczyźnie drugie.
-Nie - śmieje się, ale za chwilę poważnieje. - Byłem dla niej okrutny. Nie miła dnia wolnego od moich docinek. Nie zrozum mnie źle.. Od dzieciństwa miałem wpajane do głowy, że kogoś kto był w gorszej warstwie społecznej jest nikim. Widzisz pochodziłem z arystokratycznej rodziny..
-Nie było przecież tak źle.. - mówię. - Miał pan status, pieniądze..
-Ale za jaką cenę? -pyta gorzko. Podciąga lewy rękaw. Widzę na jego  lewym przedramieniu niewidoczny już prawie tatuaż czaszki.
-Co to? - zaintrygowana chcę go dotknąć, ale jak tylko muskam opuszkami palców tatuaż, mężczyzna cicho syczy. -Przepraszam - mówię zawstydzona. - Nie powinnam.
Ten tylko uśmiecha się do mnie.
-Nic się nie stało.. Po tylu latach, nadal daje o sobie znać. Mój ojciec nie obracał się w najlepszym towarzystwie -mówi zakrywając przedramię. - Gdy miałem szesnaście lat zmusił mnie, bym poszedł w jego ślady. Miałem zrobić coś strasznego. Nawet nie pytaj co, bo nie mogę ci powiedzieć. Powiem ci tylko, że było to straszniejsze niż możesz sobie wyobrazić. Kiedy byłem w dołku i wszyscy przyjaciele się ode mnie odwrócili, jedna tylko osoba mi pomogła. To była ona.  Z tym swoim pomocnym uśmiechem na twarzy i już nie puszystymi włosami. Układały się w leciutkie fale. I wtedy dopiero zauważyłem jaka była ładna. Pomagała mi wypełnić moją misję, chodź była po drugiej stronie. Spotykaliśmy się potajemnie w pustych klasach. Zaczęliśmy się przyjaźnić. Nie zaakceptowali to wszyscy, ale mieliśmy ich gdzieś. Nawet nie wiem kiedy zostaliśmy parą. To wzbudziło dopiero sensacje - śmieje się - Ja arystokrata, casanova Sly.. szkoły. A ona - kujon, ciągle zaczytana w opasłych tomach. Było trudno.. Ale się udało - podaje mi zdjęcie - Zawsze mnie zaskakiwała - śmiej się.

-Piękna - szepczę, patrząc na ruszające się zdjęcie. Na widok moje mimy lekko się śmieje.
-Zawsze nieprzewidywalna.. - mruczy. Podaje mi drugie zdjęcie. - A to ja..
-Przystojniak był z pana - udaje mi się wydusić, nadal patrząc jak zaczarowana na zdjęcia.
-A teraz nie? - śmieje się. Patrzę na twarz pomarszczoną zmarszczkami. Chodź mężczyzna na zdjęciu jest dużo młodszy, można zauważyć podobieństwo. Te same niebieskie oczy*.
Nie odpowiadam na pytanie. Za to zadaje inne:
-Kocha ją pan?
-Tak - nawet nie liczyłam na inną odpowiedź. Widać to w jego oczach, gdy mówi o niej.
-To może niech pan po prostu, zamiast kupować jej coś, powie, że ją kocha - sugeruję.
-Nie mogę.
-Dlaczego? - pytam zdziwiona.
-To nasza tradycja. Co walentynki daję jej kartkę  i bukiet kwiatów.
-To może czas zmienić tradycje? - uśmiecham się.
-Wolałbym nie.
-Dlaczego?
-Moja żona nie żyje od czternastu lat. Nie chcę, by pomyślała, że zapomniałem o niej.

*oj wiem ma szaro-niebieskie oczy (specjalnie zmieniłam)


Tak spóźniooooona miniaturka na walentynki. Nie miałam wcześniej czasu dodać. Stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeżeli dodam ją teraz..
Dziękuję za komentarze! :D
DEDYKACJA DLA: Blondi i Dramione Granger.
Miniaturka może zawierać błędy.
Pozdrowionka
Ann 

sobota, 8 lutego 2014

Miniaturka - Na zawsze razem

Opowiem Wam historię zakazanej miłości.. Nie jest ona idealna.. Przeciwnie. Jest w niej wiele bólu i bezsilności. Nie kończy się ona jednak szczęśliwie, więc kto nie lubi takich zakończeń niech nie czyta dalej.. To nie jest historia dla niego..
Tej historii można nie zrozumieć.. Ja sama nie poznałam jej całej.. Mam nadzieję, że ją docenicie.
Zostaliście uprzedzeni.
Patrzyła na niego. Był piękny i bez skazy.  Miał hipnotyzujące,  szare oczy,  które patrzyły dokładnie na każdy jej ruch.  Jego twarz - twarz Anioła- otoczona była blond włosami, delikatnie opadającymi na jego czoło.  Stał tam. W czarnym garniturze z uśmiechem na jego boskich ustach.  Może trochę przesadziłam.. Miał skazę. Ale nie wyglądzie. On przypominał greckiego, młodego boga.  Tu chodzilo o jego wnętrze. Pod tym względem nie był ideałem i sam o tym wiedział. Chore idee jego ojca do tego go doprowadziły.  Ale sam nie był bez winy.  O tym też zdawał sobie sprawę.
-Wróciłeś - wyszeptała.
-Tak.  Mogę wejść?
Otworzyła szerzej drzwi mieszkania. Wszedł do środka,  tym samym psując harmonię,  która osiągnęła po jego odejściu.
-Kawy? Herbaty? - spytała z grzeczności.
-Nie dziękuje -usiadł na kanapie ciekawie się rozglądając. Usiadła w fotelu naprzeciwko niego.  - Ładne mieszkanie - rzekł po chwili milczenia.
-Dziękuje - powiedziała na pozór obojętnie,  ale w środku się gotowała. - Czego chcesz?
Draco zerwał się z sofy i uklęknął przede nią.  Chwycił ją za ręce,  które trzymała na kolanach.  Przeszedł ją dreszcz; jak za każdym razem gdy jej dotykał. Popatrzyła na ich  splecione dłonie. Pasowały do siebie idealnie. Uniosła wzrok i natrafia na szare tęczówki.
-Hermiono..  wybacz - szepnął wreszcie.  - Wiem,  że cię skrzywdziłem. Że cię zawiodłem..  ale wybacz,  proszę. Każdy dzień bez ciebie był stracony.  Każdy dzień był szary nawet gdy słońce.  Kocham cię i nie wiem co mam zrobić. Ten rok bez ciebie był najgorszym okresem w moim życiu.. Życie bez ciebie nie ma sensu.. Proszę wybacz - jego oczy błyszczały pod wpływem emocji. Chciałam mu wybaczyć.. uwierzyć.
Ale stało się coś co zburzyło kompletnie  ich. Ich przyszłość i przeszłość. Ich miłość.
Zamek  poruszył się i drzwi otworzyły się. Do mieszkania wszedł rudy mężczyzna. Jej narzeczony.
Draco spojrzał na  łzy w oczach dziewczyny a następnie na Rona Weasleya,  który nie zdawał sobie sprawy z jego obecności,  bo rozmawiał przez komórkę. Czym prędzej wstał z podłogi, zostawiając Hermionę z łzami,  które szybko wytarła.
Rondo skończył rozmowę. Zaszczycił nas spojrzeniem i uśmiechnął się wrednie do Draco. Podszedł do brązowowłosej i pocałował w policzek.
-I jak tam moja narzeczona?  - spytał patrząc jednak nadał na Malfoya, widząc,  że ten gotuje się ze złości.
I wtedy zdała sobie sprawę,  że Ron nie jest wcale jej ideałem jak myślałam. Kochana osoba nie robiła,  że tak powiem ,,pokazówki'', by rozzłościć byłego. Coś w niej drgnęło.
- No proszę -zwrócił się wreszcie w stronę Draco - kogo my tu mamy..
- Też się cieszę, że cię widzę - zakpił Malfoy.  - Widzę,  że przeszkadzam - rzekł w stronę dziewczyny - Dziękuje, że mnie wysłuchałaś, Hermiono.  Żegnam.
I wyszedł, zostawiając Rona z wrednym uśmiechem... zostawiając Hermionę z pustką w sercu.  Z poczuciem bezsilności.

W porannym Proroku Codziennym można było przeczytać,  że Draco Malfoy popełnił samobójstwo wskakując pod auto. Zginął na miejscu.

Następnego dnia Proroki krzyczały na temat znalezienia Hermiony Granger w wannie z przeciętymi nadgarstkami.  Znaleziono przy niej zdjęcie Dracona Malfoya.

Czy to koniec ich miłości? Nie.  Ostatnio znalazłam ich wspólny grób. Tak pochowani są razem.  Taka była ich ostatnia wola. Na białym nagrobku napisane jest czarnymi literami : ,,Na zawsze razem"


TAKA KRÓTKA MINIATURKA :)
MINIATURKA ,,WSPOMNIENIE" LEŻY I KWICZY C: NIE WIEM KIEDY SIĘ UKARZE ;/
JADĘ NA FERIE WIĘC NIE BĘDĘ MOGŁA TWORZYĆ ŻADNYCH WYPOCIN, CHYBA, ŻE DOPCHNĘ SIĘ DO KOMPUTERA.. ;)
Niektóry (duża liczba osób) uważa, że powinnam zostawić opowiadanie główne i zająć się miniaturkami, ale nie mogę. Muszę dokończyć to opowiadanie, bo jest dla mnie ważne.. Wiem, wiem.. Jest kulawe i takie sobie, ale końcówka jest napisana już od dawna i czeka.. I się doczeka
Pozdrowionka
Ann 
ps; przepraszam za błędy (nie tylko ortograficzne) 

czwartek, 30 stycznia 2014

Miniaturka - Miły wieczór

Czytasz na własną odpowiedzialność.

-Proszę..
-Nie.
-Draco,  proszę..
-Nie.
-Ale Draco ja naprawdę mam ochotę na..
-Ale ja nie mam.
-Już mnie nie kochasz.. Jestem stara i gruba.. -zaszlochała.
-Hermiono kocham tylko ciebie i dla mnie jesteś najpiękniejsza.
-Naprawdę?
-Naprawdę -potwierdziłem.
-Więc proszę..
-Nie - uciąłem siadajac przy Hermionie na kanapie - Masz tu beze-powiedziałem kładąc talerz przed nią na stoliku.
-Proszę - usiadła mi na kolanach. Zaczęła całować mnie po szyji.
Przewróciłem ją  tak, że lezała na kanapie, a ja na niej podpierając się na łokciach.
Pocałowałem ją w szyję.
-A co będę miał z tego?
-Co zechcesz ..- wymruczała zmysłowo.
Pochyliłem się nad nią. Zamknęła oczy.  Pocałowałem ją w nosek.
-Nie dzisiaj skarbie-zaśmiałem się. Otworzyła oczy i zrobiła wściekłą minkę. Odepchnęła mnie tak,  że wylądowałem na dywanie.  Usiadła na kanapie i zaczęła jeść beze z pustką na twarzy.
-Kochanie...
Cisza.
-Skarbie?
Nadal nic.
-Hermiono prosze odezwij się..
Zero reakcji.
-Salazarze, jak z nią wytrzymać - wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami. Wróciłem po minucie.  Zastałem ją w takiej samej pozycji, w jakiej ją zostawiłem.
-Tego chcesz? -spytałem zakładając buty. -Jesteś nieznośna - założyłem kurtkę. -Powiedz, a wyjdę -rzekłem z ręką na klamce. Nic. Cisza.  -Dobra wygrałaś Granger.  Kupie ci te cholerne lody! - wyszedłem ponownie zamykając z trzaskiem drzwi.

Gdy drzwi zamknęły się za Draco,  Hermiona zaczęła gładzić się po  ciazowym brzuchu.
-Widzisz skarbie..  Tak trzeba pogrywać z tatusiem.. Spokojnie,  wszystkiego cię nauczę..  Bo widzisz, twój tata ma problemy z pamięcią.. Przecież od dwóch lat mam na nazwisko Malfoy..  Dostaniemy te lody, zobaczysz.. Dodatkowo weźmie najlepsze.. I za to go kocham. Fajnie być w ciąży.. A wiesz..
Kobieta nie mogła wiedzieć,  że za lekko uchylonymi drzwiami stał jej mąż i słuchał jej z uśmiechem na ustach.
-Kocham je obie - szepnął, zamykając cichutko drzwi.

Buhaha (szaleńczy śmiech) <mówiłam że jestem chora umyslowo>
Napisałam ta miniaturkę pod wpływem weny i jedzenia bezy ^^
Taka krótka przyjemna miniaturka.
Wasza
Ann
Ps: miniaturka pisana na telefonie

niedziela, 12 stycznia 2014

Miniaturka Z mojej głowy III część druga

Siedzę. W duchu przeklinam siebie.  Boję się. Tak. Boję się spojrzeć na ciebie. Boję, że nie zaszczycisz mnie żadnym spojrzeniem. Że będziesz szczęśliwa. Z jednej strony mnie to przeraża, a z drugiej.. chcę widzieć uśmiech na twojej twarzy. Te iskierki w oczach...
Wzdycham. Czas iść dalej. Czas się pozbierać.
Ubieram się w garnitur. Rezygnuję z krawatu. Odpinam górny guzik koszuli; tak jak lubiłaś najbardziej. Stoję przed lustrem i patrzę na ruinę człowieka. Nie widać tego na pierwszy rzut oka. Ale ja wiem.
Wzdycham ponownie. Już czas.
Deportuję się.

***
Patrzę na lokal od zewnątrz. Wybrali śliczną kawiarenkę na obrzeżu miasta.  Na ten szczególny dzień Blaise zarezerwował cały obiekt. Był to mały, biały budynek z mnóstwem kwiatów koloru jasnoróżowego, które zwisały z ścian razem z bluszczem. Wygląda jak z bajki. A Ruda jest księżniczką , której przygoda się zaczyna.
Uśmiecham się pod nosem. Jest jeden z pierwszych uśmiechów od twojej ucieczki. Ta dwójka wariatów do siebie pasuję, bo przecież tylko wariaci są coś warci.
Wchodzę do środka i zaskakuję mnie ilość przestrzeni w środku. Długie stoły z kompletem pięknych rzeźbionych krzeseł, stoją nakryte obrusami i zastawą ze srebra. Wszystko wygląda idealnie. I tak jest..
Widzę Blaise.. Stoi tyłem do mnie na środku sali. Głowę ma opuszczoną. Podchodzę do niego i klepie przyjacielsko w plecy.. Podnosi wzrok i zmusza się na uśmiech..
-A więc przyszedłeś..
-Taa- mruczę. - Przepraszam.
Z jego twarzy znika smutek, a pojawia się uśmiech. Ściskamy sobie ręce. Wieczór czas zacząć.

***

Wchodzisz do sali, a przed tobą Ruda. Na twojej twarzy gości uśmiech, który rozświetlał mi ponure dni. Mimowolnie robię to samo. Wyglądasz pięknie- jak zwykle. Czerwona sukienka, którą masz na sobie podkreśla twoje cudne ciało. Wyglądasz niczym mój osobisty anioł, którym jesteś.
Pech czy szczęście, a może dwójka naszych znajomych siada nas koło siebie. Starasz się na mnie nie patrzeć, ale ci to nie wychodzi. Gdy zerkasz na mnie ulotnie na twojej twarzy widzę smutek, ból i rozpacz, tak jakby to ja cię zostawił, a nie ty mnie. Ja patrzę na ciebie cały czas; nie mogę oderwać wzroku. Wreszcie nie wytrzymujesz:
-Co chcesz Malfoy? - syczy.
-Tęsknie.
Podnosisz się z miejsca. W twoich oczach widzę łzy. Uciekasz. Znowu. Tym razem nie pozwolę ci uciec. Nie teraz. Podnoszę się również z miejsca, nie zważając na wzrok innych ludzi. Idę za tobą.
Stoisz na dworze. Widzę, że drżysz. Oplatasz się ramionami. Podchodzę do ciebie. Kładę ręce na twojej tali. Rozluźniasz się. Uśmiecham się. 
-Kocham cię - szepczę.
Wzdrygasz się. Powoli, obracasz się do mnie przodem. W twoich oczach widzę lęk i zwątpienie.
-A co z Astorią? - pytasz.
Zdezorientujesz mnie. Patrzę na ciebie nie ruszając się. Moje zwątpienie, bierzesz jako potwierdzenie swoich tez. 
-O co chodzi? - pytam.
-Mogłabym cię spytać o to samo. Dlaczego? Czy było ci źle?
-Co? - otwieram szerzej oczy. - To ty mnie zostawiłaś..
-Nie musisz udawać.. Widziałam cię z nią..
Wracam do wydarzeń sprzed szesnastu tygodni.. Zamieram. 
-Oj ty moja słodko Gryfonko.. - szepczę,  przytulając cię mocniej. - masz za dużą wyobraźnie.. Gratulowałem jej z powodu ślubu..
-Ale to znaczy...? że ty nie..?
-Nie. Nigdy.
Wzdycha.
-Jak mogłaś tak łatwo uwierzyć swoim oczom.. Dlaczego mi się nie spytałaś?
-Przedtem nie kłamały - mruczysz. uśmiecham się szerzej. - Bałam się Draco.. Bałam się kolejnej miłości. To było dla mnie nie realne.. Twoja miłość do mnie.. Jestem zwykłą mugolaczką, a ty? nie dorastam ci do pięt.
-A teraz się boisz?
-Nie - mówisz patrząc mi w oczy.
Całuję cię powoli, chcą zapamiętać tą chwilę na zawsze.

***

Dziwna jest nasza historia. W ogóle nie ma składu i ładu. Ale to jest najpiękniejsze. Nie mamy żadnych obyczajów. Nie ma tak, że wstaję rano i robię ci śniadanie. Że ty wracasz z pracy i całujesz mnie na powitanie. Nasze życie jest zmienne i sami nie wiemy co robimy.. Nie wiemy co będzie za pięć, dziesięć lat.. Każdy dzień różni się od drugiego. Naturalnie są między nami sprzeczki, ale kłótnia jest oznaką miłości. Nie myślimy o przeszłości.. Nie zależy nam na ślubie. Chcemy być po prostu razem.. Weźmiemy ślub? - może kiedyś.. Teraz nie za bardzo.. Boję się, że z moim ciążowym brzuchem nie zmieszczę  się w sukienkę... Czy żałuję? Nigdy.. Bo miłość, wszystko wybaczy.




Przepraszam, że tak krótko, ale tak miało być.
Moja najdłuższa miniaturka się skończyła ;'(
W sumie napisałam ją w trzech częściach (ostania został dodatkowo podzielona)
Dziękuje wszystkim za słowa otuchy.. 
Spokojnie nie załamałam się ;)
Dedykuję Tą miniaturkę Wam. Całą
Dedykacja dla:
angusi 
Gisi
jakiegoś kochanego anonimka
Cave Inimicum
Dramione Granger
LaFinDeLaVie HarryPotter - dzięki kochana.
i dla Ciebie czytelniku jeżeli przeczytałeś Ją całą

czwartek, 9 stycznia 2014

Miniaturka - Niespodzianka

Profesor Snape szedł korytarzami Hogwartu. Miał bardzo kiepski humor. 
Dzisiaj były jego urodziny. Jak on ich nienawidził.
Nie dość, że nikt o nich nie pamiętał i biedny profesor musiał je obchodzić samotnie, to jego uczniowie nie wiedząc o tym wspaniałym święcie, postanowili wziąć za punkt honoru doprowadzić go do czystej furii. 
Dziś rano przyłapał na przykład Draco Malfoya, znajdującego się w dość dwuznacznej pozycji na jego biurku z koleżanką z domu Lwa, Hermioną Granger. Ta sytuacja, nie dość że go zaszokowała, to wzbudziła w nim odruchy wymiotne. Po skrzyczeniu ich i po kilku plamach jego własnej śliny na podłodze {nie ślinił się na ich widok, tylko krzycząc jego flegma wyleciała mu z buzi- dopisek aut.} , wyrzucił ich z gabinetu, grożąc szlabanem i utratą dość dużej ilości punktów.
Nasz kochany profesor nie miał jednak chwili wytchnienia, bo gdy zamknął drzwi gabinetu za dwójką dwóch zarumienionych i uciekających uczniów najstarszego rocznika, usłyszał huk spadającego czegoś ciężkiego. Nie wiedział czym było to ,,coś", ale chęcią dokopania komuś w cztery litery, ruszył na piętro wyżej skąd dochodził huk, a za nim, niby skrzydła nietoperza, powiewała jego czarna szata. To co zobaczył w korytarzu nieźle go zdezorientowało. Ron Weasley razem z Pansy Parkinson stali koło wielkiego stołu i patrzyli na siebie z strachem. Profesor starając się ukryć swoją obecność, schował się za zbroją nieznanego mu rycerza. Po chwili czerwona na twarzy przeprosiła cicho chłopaka i pocałowała go delikatnie w policzek. Chłopak uśmiechnął się i dalej masował sobie stopę, nie widząc nic dziwnego w pocałunku swojego wroga, z wrogiego domu {? - dopisek aut.}. Nie mógł tego powiedzieć nasz profesorek, bo stał jakby obrócił się w kamień. Chwilę później patrzył na oddalającą się dwójkę, niosącą stół. Postanowił pobawić się w detektyw, bo coś mu się tu nie zgadzało. Niczym Sherlock Holmes bez jego oddanego towarzysza Watsona, udał się za dwójką podejrzanie wyglądających uczniów. Szedł on tak dobre piętnaście minut, bo para nie szczędziła sobie przerw na odpoczynek i małe buzi-buzi, od których nota bene robiło mu się niedobrze. Wreszcie gdy byli już na siódmym piętrze owa urocz dwójka znikła. Tak po prostu. Zdziwiony Severusek stanął {aj wy zboczeńcy xd}. Nie zauważył nawet gdy ktoś niezauważalnie do niego podszedł do tyłu. 
-Co u pan robi?
Snape podskoczył niby małe dziecko przyłapane przez mamę na jedzeniu zakazanych słodyczy. Z miną wszelkiej obawy odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z ulgą zobaczył za swoimi plecami Blaise Zabini, który stal uśmiechając się do niego podejrzliwie, trzymając w ręku karton ognistej whisky. 
-Mógłbym cię spytać o to samo.. - mruknął wyraźnie zły profesor, że znalazł się w takiej niekorzystnej dla niego sytuacji. - Po co ci tyle alkoholu? - spytał starając się zwrócić uwagę z niego na ciemnoskórego chłopaka. 
-No bo ja.. - jąkał się chłopak. Wiedział, że opiekun jego domu nie zabroniłby mu pić tego, ale jak wytłumaczyć się z tej sytuacji gładko.. - Bo ja tego.. szukałem Draco... - wyjąkał wreszcie.
-Właśnie wywaliłem go z mojego gabinetu.. Obmacywał się w nim na biurku z Granger.. - Snape wzdrygnął się, ale ku jego zdziwieniu Zabini nie zrobił tego samego. Blaise przejechał po twarzy ręką w typowym facepalm.
-Wiedziałem, że ten idiota nie przypilnuje jak należy, tylko będzie zabawiał Granger.. - mruknął pod nosem, tak by nie słyszał tego profesor, ale niestety.. Wyżej wymieniony podmiot, spojrzał na niego podejrzliwie..
-Co pilnować? 
-Nic, nic.. - powiedział zbyt szybko ciemnoskóry chłopak. W tej chwili za plecami chłopaka pojawiła się Ginny. Nie mogąc zobaczyć profesorka przez wielkość młodego Zabiniego, podeszła go od tyłu przytulając mocno. Jej głowa znajdowała się na wysokość barków chłopaka.
-Cześć kochanie - szepnęło na przywitanie. 
Teraz to Severusa zamurowało. Wpatrywał się w Rudą nie mogąc wydobyć słowa. Zabini nie zwracając uwagi na opiekuna swojego domu, porwał dziewczynę w ramiona, tak że zawisła nogami w powietrzu  i pocałował na powitanie. Gdy się od siebie oderwali i dziewczyna stała już na własnych nogach, dopiero zobaczyła profesorka i spłonęła niczym piwonia.
-Dzień dobry profesorze - powiedziała nieśmiało, sięgając po koszyk, który odstawiła przed tą niedawną sceną na ziemię i którego Snape dotąd nie zauważył, zbyt zajęty patrzenie na parę, która przyssała się do siebie i złączyła w uścisku niczym diabelskie sidła. W wiklinowym i wielkim koszyku było masa nienadmuchanych balonów. Profesor uniósł jedną brew do góry..
-Po co ci to? - spytał podejrzliwie.
-No bo tego.. robimy konkurs w Gryffindorze...kto nadmucha więcej balonów - powiedział wreszcie.
-To robisz z tym koszem tutaj?
-Była umówiona ze mną - dodał pospiesznie Blaise.
Profesorek spojrzał na nich podejrzliwie.
-Coś tu jest nie tak.. Najpierw Draco z Granger.. Potem Weasley z Parkinson.. Teraz ty z Weasley.. Albo oszalałem, albo Ślizgoni zadają się z Gryfonami i to dodatku ze swoimi wrogami.. Coś mi się zdaje..
Dwójka uczniów wstrzymała powietrze..
-.. że spiskujecie - dokończył i odwrócił się na pięcie, odchodząc.
Chłopak i dziewczyna odetchnęli razem.


***

Profesorek był naprawdę wkurzony. Był tak wkurzony, że nie zauważył gdzie idzie. W wyniku tego wpadł na kogoś, przewrócił się i był usmarowany kremem z wielkiego tortu, która niosła Luna Lovegood. Dziewczyna nie wydawała się tym faktem zasmucona. Dziarsko podniosła się z podłogi i obdarzyła Severuska wielkim uśmiechem. Sam profesor wstał pośpiesznie, patrząc na swoją szatę usmarowaną wyjątkowo różowym lukrem.  Spojrzał na dziewczynę wilkiem, która sama była wysmarowana od stóp do głów tortem.
-Co ty robisz? - spytał rozzłoszczony opiekun Slytherinu.
-Stoję - odrzekła dziewczyna radośnie. 
-To widzę - warknął Snape. - A poza tym? 
-A oddycham - powiedziała nie rozumiejąc o co chodzi profesorowi.
Na słowa dziewczyny profesor zrobił facepalm, którego podpatrzył u Zabiniego.
-Po co ci ten tort, Lovegood?
-A wie profesor.. Lubię piec - jak wariatka, za którą wszyscy ją uważali, przejechał po swojej szacie palcem, biorą trochę kremu do buzi. Profesor patrzył na to z otwartymi oczami. - Niech pan spróbuję. Chcę wiedzieć co pan o tym sądzi.
Zaszokowany profesor, nie wiedząc co czyni, powtórzył ruch dziewczyny, sam nabierając trochę kremu na palec i wkładając go do ust. Na twarzy profesora pojawił się błogi uśmiech. 
-I co ? - spytała dziewczyna.
-Niezłe.. - przyznał profesor- Tylko szkoda, że lukier nie jest czarny - powiedział, myśląc o swoim ulubionym kolorze.
Luna klasnęła w dłonie.
-Genialne! - krzyknęła i pobiegła, zostawiając w dość ciężkim zaszokowaniu naszego Severuska.


***

Biedny profesorek siedział u siebie w gabinecie nad szklanką whisky. Podpierał ciężką od dzisiejszych wrażeń. Po dość dziwnym zachowaniu swoich uczniów zaszył się w swoim gabinecie i siedział już tak od dwóch godzin. Świętował swoje urodziny. był załamany, że nie pamiętał o nich nikt. Nawet uczniowie jego domu. Wykrzywił w twarz w charakterystycznym grymasie, pociągając niezłego łyka procentowego napoju. 
Jego spokój zakłócił odgłos pukania do drzwi. Wstał i skrzywił się ponownie, otwierając drzwi, bo za nimi stał najmniej lubiany przez niego uczeń, Nevil Longbottom.
-Czego?! - warknął Severus.
-Bo.. ja..
-Wysłów się Longbottom, bo nie ręczę za siebie..
-Ślizgoni.. Gryfoni.. Biją się na siódmym piętrze..
Snape modląc się do boga, w którego nie wierzył, wyraził swoją złość za sprowadzenie na swoją drogę tak wyjątkowo głupich kretynów.
Ruszył bez słowa za trzęsącym się ze strachu chłopakiem. 
Dotarli na siódme piętro, jednak nikogo tam nie było. Doprowadzany do furii profesor, chciał skrzyczeć chłopaka, gdy ten rzekł:
-Niech pan poczeka.. - i obszedł trzykrotnie ścianę i ich oczom ukazały się drzwi. Razem weszli do ciemnego pomieszczenia i...
-NIESPODZIANKA!
Profesor patrzył na piękny ozdobiony Pokój życzeń. Z sufitu zwisała setka balonów, mieniąca się wieloma kolorami. Na długim stole stał wielki, czarny tort. Transparent, zawieszony pod sufitem głosił: ,,WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN PROFESORZE".  Ze wzruszeniem na twarzy popatrzył na Malfoya ściskającego śmiejącą się Hermionę... Na Blaise, który odejmował niziutką Ginny.. Na Pansy i Rona, którzy trzymali się za rękę..Na Nevila podchodzącego do roześmianej Luny..Na Wybrańca, który miał banana na twarzy. Na wszystkich uczniów z siódmego rocznika i parę z szóstego.. Patrzył na to z uśmiechem na ustach, którzy widzieli wszyscy na jego twarzy po raz pierwszy.. Teraz wszystkie wydarzenia z tego dnia ułożyły mu się w całość. A gdy Blaise wcisnął mu w rękę szklankę whisky, stwierdził, że to najlepsze urodziny w jego życiu.







Witajcie :)
Ta miniaturka została napisana z okazji urodzinek Severusa Snape, który obchodzi je dzisiaj, dziewiątego stycznia..
Nie jest doskonała..
Ale wszystko jest w tej miniaturce zamierzone..
Chciałam już dawno napisać coś o moim ulubionym nauczycielu z Hogwartu, a tu taka okazja..
Taki fajny, lekki,śmieszny (mam nadziej) styl pisania..
Rozdział pojawi się mam nadzieję niedługo, tak jak wszystkie części miniaturek.
Dedykacja dla: Dramione Granger
Ściskam i Pozdrawiam
Ann

czwartek, 2 stycznia 2014

Miniaturka - Z mojej głowy III część pierwsza

I tak ciągle. Żyje z dnia na dzień.  A to wszystko przez ciebie. Nie wiem co Cię do tego skusiło, ale.. wracaj. Wracaj do mnie. Chcę mieć Ciebie przy sobie. Być z Tobą. Tak po prostu. Bez żadnych obietnic. Bez żadnych słów. Tylko mnie kochaj. Czy to tak dużo? Czy za dużo wymagam? Chyba tak, bo Cię nadal nie ma.

***

-Draco. Wstawaj!
-Wypad Blaise..  Daj żyć człowiekowi.. Jest jeszcze noc.. - niezadowolony, wtuliłem się ponownie w poduszkę.
-Smoku mój najdroższy jest już dwunasta. Nie chcesz chyba przespać całego dnia?
-A może chcę? Nie mam nikogo dla kogo miałbym wstawać - warknąłem za poduszki.
-Masz przecież mnie.. - Diabeł widząc, że to nie pomaga, postanowił zmienić taktykę. - Dalej wstawaj, nie mamy całego dnia. Nie mazgaj się i  podskokach się ubieraj.. - po tych słowach z szatańskim dla siebie sposobem, ściągnął ze mnie cieplutką kołdrę.
Automatycznie podkurczyłem nogi, szukając ręką mojego źródła ciepła. Nie znajdując mojej kołderki, otworzyłem jedno oko i ziewnąłem jak prawdziwy smok. Usiadłem na skraju łóżka, przecierając zaspane oczęta. Położyłem nogi na zimnej posadzę.  Pomaszerowałem bez większego zapału do łazienki. Nie chciałem narażać się Diabełkowi, wiedząc, że jego przezwisko dobrze pasuje do jego charakteru, który miał iście szatański. Włączyłem ciepłą wodę i rozebrałem się do rosołu. Wszedłem pod prysznic.
Woda koiła zmysły. Pozwalała zapomnieć. Pozwalała się wyłączyć.
Mydląc dokładnie każdy centymetr swojego ciała, nie myślałem o niczym. A przynajmniej chciałem. Chciałem być wolny, ale wspomnienia nie pozwalały. Nie pozwalały zapomnieć. Westchnąłem. Nic nie mogłem na to poradzić.
-Już się umyłeś? - do łazienki wszedł Blaise, niczym rodzic sprawdzając czy jego dziecko przypadkiem nie utopiło się podczas kąpieli.
-Tak mamo.
-Widzę, że humor dopisuje, księżniczko. Wychodź, czekam w salonie.
Westchnąwszy ponownie, wyłączyłem wodę. Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Rozchyliłem drzwi kabiny i chwyciłem wielki, biały, włochaty ręcznik. Wytarłem się dokładnie, zostawiając lekko wilgotne włosy. Przepasałem się ręcznikiem w pasie i byłem gotowy zmierzyć się z Diabłem.
Mój przyjaciel siedział w salonie i czytał książkę. Nieźle mnie to zdziwiło - bo przecież on nie czyta książek- i przystanąłem. Diabeł spojrzał na mnie i się uśmiechnął.  Wstał i odłożył książkę, ukazując mi okładkę. Quidditch prze wieki. Odetchnąłem. Czyli jeszcze nie zwariował.
-Masz. Ubieraj się - wskazał ręką na czarny garnitur wiszący na oparciu fotela.
Spojrzałem na niego, unosząc jedną brew.
-A to z jakiej okazji?
-Wiesz Malfoy.. Chcę cię zabrać na randkę - zakpił. - Mówiłem ci tydzień temu.. Dzisiaj jest organizowana jest kolacja z rodziną Ginny..
-A ja tam po co?
-Bo chcę jej się oświadczyć. Mówię prawdę - powiedział widząc moją zaszokowaną minę.  - A ty masz tam być i mnie wspierać..
-Granger.. - mruknąłem.. Wiedziałem co oznacza ,,rodzina" Rudej.
-Też tam będzie..
-Nie mam ochoty na żadne zabawy..
-Posłuchaj mnie uważnie- z twarzy Blaise zniknął uśmiech. - Wiem, że nadal to przeżywasz.. Że cię nadal to boli.. Ale może już nastał moment, by się ogarnąć. . Odeszła.. Może miała powód, a może nie. Ale jej już nie ma. Ciągle łudzisz się, że to nie prawda..  Rujnujesz siebie zamiast jej szukać, wszystko wytłumaczyć. Nie walczysz. Z góry zakładasz, że przegrałeś. Jesteś żałosny. Śpisz z jej zdjęciem i tym żałosnym liścikiem, który ci przysłała miesiąc temu, pod poduszką. A teraz chcesz uciekać. Pokaż jej, że jesteś silny..
-Blaise.. Ja nie mogę -szeptam.
-Dobrze - mówi. -Dobrze - bierze swoją marynarkę i kieruję się w stronę drzwi. - Nie wiedziałem, że aż tak się stoczyłeś - mówi patrząc mi w oczy. - Jesteśmy przyjaciółmi, a ciebie nie będzie na jednym z najważniejszych wieczorów mojego życia.. Co na ślub też nie przyjdziesz? Będziesz się chować? Nie poznaję cię. Gdzie jest Draco Malfoy, mój przyjaciel?
-Dawno nie  żyje..

-Widzę. Jeżeli zmienisz zdanie.. -rzuca na stolik kopertę. - To masz tu adres.. - po tych słowach słyszę trzask drzwi i tracę przyjaciela.


Hej :)
Przepraszam, że tak krótko, ale chcę potrzymać Was w niepewności.
Następną część miniaturki i ostatnią (tak myślę) dodam niedługo.
Przepraszam Was serdecznie za moją nieobecność, ale mam strasznie dużo na głowie.. To mnie nie usprawiedliwia..
No cóż.. 
Zapraszam do zostawiania komentarzy..

Dedykacja dla:
Dramione Granger :)