SCM player skins Tam, dokąd boją się iść anioły: czerwca 2014

czwartek, 19 czerwca 2014

Miniaturka - Sekretna mowa kwiatów część IV i ostatnia :)

Nie. Wcale nie robię z siebie idioty.
...
Jestem debilem. 

Takie myśli krążyły pewnemu blondynowi, kiedy w pewien sierpniowy wieczór siedział na drzewie przed chińską knajpą. Wcale nie miał zamiaru szpiegować. Tym bardziej brązowowłosej kobiety, która zaprzątała jego myśli! Po prostu lubił siedzieć na drzewie w wieczory i wprost uwielbiał wbijające się gałęzie drzewa w jego arystokratyczny tyłek. Nie wybrał tej godziny ani miejsca z myślą o Hermionie, która właśnie wchodziła do ów knajpy w towarzystwie Asha. Skądże! Za kogo w go macie?
Ale nie o tym mowa..
Więc (zazdrosny) Draco, gdy siedział na drzewie i WCALE nie podsłuchiwał byłej gryfonki, ona zajęła miejsce przy stoliku i sięgnęła po kartę. W tym czasie Ash zrobił to samo.
Do stolika podeszła kelnerka i para zamówiła kolacje. Gdy kobieta odeszła Ash powiedział:
-Dzięki Hermiono,  że ze mną tu przyszłaś. To wiele dla mnie znaczy..
-Ash ty dobrze wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny i zawsze możesz na mnie liczyć - na twarzy gryfonki pojawił się szczery uśmiech.
Draco słyszał to wszystko ze swojej super kryjówki, dzięki otwartemu oknu, które w tą upalną jak nigdy dotąd w Londynie noc, było otwarte i zapewniało ochłodę dla gości lokalu.
-Ty też dla mnie wiele znaczysz - mężczyzna położył dłoń na dłoni brunetce. Draco o mało nie pękł z zazdrości. Był gotów zionąć ogniem, niczym prawdziwy smok i bronić swojej księżniczki. Nie ważne, że razem nie byli i tak była jego!
Dania przyniesiono i na Asha szczęście, wziął on swoją dłoń i zaczął jeść apetycznie wyglądające sajgonki. Hermiona też zaczęła jeść. Rozmawiali o rzeczach błahych. Draco odetchnął. Zachowywali się jak para przyjaciół. Lecz serce mu przyspieszyło, gdy usłyszał swoje imię, a raczej nazwisko.
-Łączy cię coś z Malfoym? - spytał brunet.
-Nie.. - odpowiedziała po chwili wahania. - To znaczy.. Tak.. Nie.. Nie wiem. Chyba nie.. Po prostu.. Pogodziliśmy się i chyba zostaniemy przyjaciółmi..
-A to dzisiaj ? -dodał rozzłoszczony. - Wiesz, że mi się to nie podoba Miona..
-Wiem i przepraszam cię -westchnęła.
-Miona mamy umowę i ty nic nie zrobiłaś złego. Masz prawo robić co uważasz..
-Wiem, Ash - westchnęła ponownie. - Ale czuję, że..
-To nie uczciwe? -spytał, a gdy pokiwała głową, zaśmiał się. - Hermiono nie przejmuj się.. Pamiętasz naszą rozmowę? Dałem ci wolną rękę..
-Wiem, wiem, ale..
-Zostawmy ten temat w spokoju i naprawdę nie przepraszaj mnie, bo czuję się głupio.
Była uczennica Domu Lwa przytaknęła i zaczęli rozmawiać o filmie, na którym ostatnio byli.
Draco poczuł jakby ktoś złamał mu serce.. Nie jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie Drętwota, ale tylko jego serce doznało uszczerbku. Uważa go za przyjaciela.. Ale czy z przyjaciółmi się całuje? Młody dziedzic myślał, że wszystko idzie po jego myśli. Że Hermiona się do niego przekonuje, a tu.. BUM!  Taaa.. Przekonuje się.. i chcę zostać jego przyjaciółką! A on liczy na coś więcej! Spojrzał na kobietkę, którą pokochał jeszcze w szkole. Hermiona nieświadoma, że ktoś ją obserwuje, śmiała się w najlepsze. Widać, że nie przeszkadza jej ramię, które Ash przerzucił przez jej przez oparcie. Wręcz przeciwnie, położyła na niej głowę.
 I wtedy Draco wiedział, że jest na przegranej pozycji. Jeżeli jakaś mała iskierka nadziei w nim się paliła, to zgasła w chwili, gdy Ash klęknął przed zaszokowaną brunetką i spytał:
-Hermiono jesteś dla mnie bardzo ważna i wiesz, że cię kocham. Wiem też, że ty kochasz mnie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz...?
Nie. Nie! NIE! To się nie dzieje. To nie możliwe. Malfoy z zręcznością tygrysa zeskoczył z drzewa. Nie chciał, być tu. Nie chciał widzieć, że jego kobieta odchodzi. Nie mógł jednak nie słyszeć..
-TAAAAAAAAAAK! - usłyszał i zamarł.
Odwrócił się. Hermiona tonęła w objęciach bruneta, który patrzył wprost na niego z miną zwycięscy.
Draco nie wytrzymał. Teleportował się.

~*~

Informacja: ,,hik" oznacza czkanie 
Czytaj dalej.. :)

Jedna butelka.
-Pijesz sam? To nie zdrowo! Nalej mi też.
 Dwie butelki. Trzy butelki.
-Stary chyba przesadzasz!!
Cztery butelki. Pięć butelek.
-Wiesz, że upijanie nic nie pomoże?
Sześć butelek.
-Dość. Koniec. Gdyby coś do ciebie czułaby to nie wychodziłaby za niego! Nic nie da użalanie się nad sobą.
-Hik. Diabełku mój hik k-kochany. Tylko ty mi zo-hik-stałeś.
-I zaraz cię zostawię, jeżeli się nie ogarniesz!
-Słabości, twe imię kobieta!* Hik!
-Jesteś już mega nawalony, jeżeli rzucasz cytatami.. Ja też zacytuje: Mądry człowiek nie opłaku­je przeg­ra­nej, lecz żywo szu­ka spo­sobu, jak wyleczyć od­niesione rany.**
-Ale hik, Diabełku, ja ją k-koch-hik-am
-Wiem, wiem. ale musisz się ogarnąć i zacząć działać! 
-Nie ma-m o co hik walczyć..


~*~

Draco obudził się z strasznym bólem głowy. Nie pamiętał nic z poprzedniego wieczoru. Przeklną stolik, o który się potknął  w drodze do łazienki. Ubrał szary jak jego humor garnitur i teleportował się do głównego holu w Ministerstwie Magii. Zgromił wzrokiem kobietę, która uśmiechała się do niego dwuznacznie, eksponując swój biust, na którym notabene użyła zaklęcia powiększającego. Prychnął, mijając blondynkę. Nie dosięgała Hermionie do pięt. Hermiona... Zamarł. Irytująca blondynka to wykorzystała podchodząc do niego zalotnie kołysząc biodrami.
-Witaj - mruknęła, według niej uwodzicielsko. - Jestem Amanda Sm..
-Nie obchodzi mnie. Zejdź mi z drogi -warknął. Pognał do swojego gabinetu niczym nietoperz z lochów do swojego gabinetu. Chwycił się za głowę i jak na zawołanie pojawiały się urywki wczorajszego wieczoru.
-O boże -westchnął. Wszystko się waliło. Dodatkowo..
Puk. Puk.
Blond włosy arystokrata westchnął. Nie dadzą mu dziś spokoju.
-Wejść!- krzyknął.
Do gabinetu dziarskim krokiem weszła Hermiona i usiadła mu na biurku machając nogami nad ziemią.
-Hej - przywitała się. -Ale masz dzisiaj humor. Pół biura wystraszyłeś. Musiałam pocieszać Jane, bo myślała, że to przez jej projekt chodzisz..
-Czego chcesz? - spytał, przerywając jej.
-Oj chyba rzeczywiście stałeś lewą nogą - pokręciła głową, wstając na równe nogi. - Przyszłam do ciebie, by wziąć miesięczny urlop... Bo widzisz Ash i ja..
-Wiem- przerwał jej tym razem bardziej szorstko.
-Wiesz? Skąd? - spytała zdumiona. - Przecież dopiero wczoraj..
-Uwierz mam swoje sposoby. Weź urlopu ile chcesz i tak mnie to nie obchodzi.
-Ale co się stało? Jesteś zły na mnie?
-Nie skądże? - spytał ironicznie. - Jaki miałbym powód?
-No właśnie nie wiem...
-Pani-wiem-to-wszystko czegoś nie wie? Muszę zapisać sobie to w kalendarzu!-warknął.
-Jesteś nieznośny!
-A ty głupia!
-Nie głupsza od ciebie!
-Tak myślisz?
-Ja nie myślę, ja to wiem.
-No właśnie! Ty NIE myślisz!
-Wiesz co? Myślałam, że się zmieniłeś..
-A ja, że jesteś inna. A tymczasem bawiłaś się mną i moimi uczuciami. Nie chcę widzieć.
-Ale.. O czym ty do jasnej cholery mówisz?!
-Powiedziałem: Nie chcę widzieć! Lepiej zrobisz jeżeli wyjdziesz
-Dobrze. Żegnam. To koniec! ODCHODZĘ!
-I bardzo dobrze!
Trzask.
Zgrzyt.
Płacz.
Jeden szept.
Mianowicie: Kocham Cię.


~*~


Miesiąc później...

Draco Malfoy od miesiąca nie wychodził z domu. Nie chodził do pracy. Przypominała mu o Niej. Nie wychodził na zakupy. Mógł spotkać Ją z Nim. Nie wychodził do klubów. Przed oczami wciąż miał Ją.
Blondyn jadł właśnie śniadanie. Jego wzrok prześlizgiwał się po stronach Proroka Codziennego, nieświadomie szukając informacji o Jej ślubie.. Zachłysnął się kawą, którą pił. Na głównej stronie wielkimi literami napisane było:


ŚLUB ROKU!

25-letni Ash Wilson niedługo już nie będzie najbardziej pożądanym (po Draconie Malfoyu) kawalerem! A wszystko przez to, że młody czarodziej już jutro zmieni swój stan cywilny!
Ceremonia odbędzie się w gronie rodziny. Prasa nie będzie miała dostępu do uroczystości. 
Kim jest wybranka młodego dyrektora? (więcej na str.11)


-Smoku? Gdzie jesteś? Przyniosłem ci obiad! 
-...
-Draco? Co ci jest? -spytał zaniepokojony Blaise wpadając do kuchni.
Draco siedział jakby był wyrzeźbiony z marmuru. Diabeł dzięki swojej wrodzonej inteligencji zorientował się, że przyczyną jego otępienia jest ściskana w dłoniach przyjaciela gazeta. Wyrwał mu ją , co nie było zbyt łatwe, zważywszy na silny uścisk Smoka.
Prześledził wzrokiem tekst. Jego oczy zrobiły się w wielkości galeonów.  Szybko przekartkował gazetę na stronę jedenastą.
-To już jutro - powiedział nieprzytomnie Draco.
-Przecież wiedziałeś, że to kiedyś nastąpi -rzekł nie przerywając czytania. - W końcu.. HAHHAHAHA!
-Co? - Draco wreszcie się ruszył, obracając głowę w stronę Blaise. A widząc, że ten się śmieje, rozzłościł się. - To takie śmieszne?!
-Nie. Nie. Tylko... Hahaha - ryknął.
-Tak jasne. Śmiej się ze swojego najlepszego przyjaciela.
-Oj nie złość się smoczku, bo ci żyła wyskoczy. Szykuj się. Jutro idziesz na ślub!
-CO?! Nie idę. nie ma mowy. Nie będę patrzeć jak Ona wychodzi za mąż!
-Nie będziesz - zgodził się Blaise. - Bo zaczniesz działać.
-Ale...
-Żadnych, ale.. Gdzie masz swój najlepszy garnitur?

~*~

Jeżeli Draco Malfoy miałby wskazać najbardziej stresujący dzień w swoim życiu bez chwili wahania wskazałby dzisiejszy.Ubrany w czarny jak noc garnitur i zaczesanymi do tyłu włosami, stał przed kaplicą w której miał odbyć się ślub. Diabeł zmył się mówiąc, że ,,zajmie miejsce", zostawiając go samego. Samego może nie, bo na schodkach przed kościołem, tyłem do niego siedziała dziewczyna i wypalała papierosa. Draco zauważył, że jest ubrana w granatową sukienkę. Brązowe, kręcone włosy opadały jej na plecy. Brązowe włosy?
Blondyn czuł, że serce wali mu jak oszalałe w piersi. Podszedł do tajemniczej dziewczyny.
-Przepraszam?
Dziewczyna podniosła głowę. Owszem miała brązowe, kręcone włosy, ale oczy były w kolorze zieleni.
-Tak? - spytała, miażdżąc obcasem papierosa.
-Przepraszam. Pomyliłem panią z kimś.
-Mogę być kim chcesz - mruknęła zalotnie, wstając. - Tak w ogóle jestem Mary.
-Draco Malfoy, miło mi.
-Czego tu szukasz, co? Nie wyglądasz na gościa..
-Próbuje odzyskać kogoś nim będzie za późno..
-Och - westchnęła. - Nie mam ostatnio szczęścia.. Trafiam ostatnio na samych takich jak ty..
-Naprawdę? To znaczy takich zdesperowanych? - spytał uśmiechając się.
-Jeżeli ty to tak postrzegasz..
-No to idę. Życz mi szczęścia...
-Czekaj! - krzyknęła, chwytając go za marynarkę. -Nie możesz wejść teraz!
-A to niby dlaczego? -
-Filmów nie oglądałeś? -wywróciła oczami. - Musisz trafić na odpowiedni moment!
-Moment?
-No wiesz.. Gdy ksiądz powie: ,,"Jeżeli ktoś zna powód dla którego to małżeństwo nie może być zawarte niech powie teraz albo zamilknie na wieki.", ty wejdziesz i powiesz..
-Dobra rozumiem, ale skąd będę wiedzieć, że właśnie teraz jest ten moment?
-Trzeba to sprawdzić. Podsadź mnie. Tam jest okno. - wskazała.
-Mówisz serio?
-Chcesz odzyskać swoją miłość?
-Tak, ale..
-Chcesz żyć szczęśliwie?
-Tak, ale..
-To do cholery mnie podsadź!

~*~

-W lewo!
-Auć! Moja głowa!
-W drugie lewo!
-Tak?
-Czekaj! Nie ruszaj się..
-Myślisz, że to takie łatwe? Do najlżejszych nie należysz!
-Grabisz sobie!
-Mogłaś chociaż ściągnąć szpilki!
-I zostawić je na brudnym chodniku? Niedoczekanie!
-Kobiety! Przecież i tak po tym brudnym chodniku chodzisz!
-Bo ci nie pomogę!
-Przepraszam. I co? Widzisz?
-Chwila.. Teraz!

~*~

-... albo zamilknie na wielki..
-Ja się nie zgadzam!
Pięćdziesiąt par głów obróciło się w stronę wyjścia. Tylko Draco osłupiały patrzył w stronę ołtarza, na którym stał Ash i...
JAKIŚ FACET!
-Co..?
-Draco? Co ty tu robisz? - usłyszał ze strony boku ołtarza.
Obrócił się w tamtą stronę i ujrzał Hermione we własnej osobie.
 -O co tu chodzi? -patrzył zdezorientowany na jej zieloną suknie, która powinna być biała.
Hermiona postanowiła ratować sytuacje.
-Przepraszam was.. Nie przesadzajcie sobie. Chodź Draco - i chwyciła blondyna za łokieć i wyciągnęła go z kościoła.
-Co ty robisz?! Chciałeś popsuć uroczystość Asha i Jacka? - złościła się.
-Co? Jakiego Jacka?!
-O cześć Mili - znikąd pojawiła się Mary, witając się z Hermioną. - I co? Udało ci się odzywać ukochanego? - zwróciła się w stronę Malfoya.
-Jakiego UKOCHANEGO? Nie jestem gejem!
-Nie? - zdziwiła się Mary. - Zboczeniec! Na pewno zaglądałeś mi pod spódnicę!
-Czy ktoś do jasnej anielki może mi powiedzieć co tu się dzieje?!- zezłościła się jeszcze bardziej była gryfonka. - Niech to będzie Malfoy, a z tobą droga kuzynko porozmawiam później!
-Kaszana! Pa Draco!
-Słucham..
-Chwila. Jedno pytanko.. Ty nie wychodzisz za mąż?
-Skąd wziąłeś ten głupi pomysł?
-To dobrze- przygarnął do siebie Hermione i pocałował ją namiętnie. Chodź na początku się wyrywała to po chwili oddała pocałunek z pasją.
Gdy oderwali się do siebie, Draco oparł czoło o jej i...
PLASK
-Ała! Za co to?!
-Za bycie debilem! Co ty sobie myślisz? Że pocałujesz mnie i wszystko będzie okej?
-A nie?
PLASK
-AŁA! Bolało!
-I miało boleć! 
-Jesteś nieznośna! Ale i tak cię kocham.
-A ty jesteś.. Co? kochasz mnie? - zdziwiła się.
-Hermiono - rzekł patrząc w jej oczy. - Ten miesiąc bez ciebie był najgorszym momentem w moim życiu. Cały czas myślałem, że wychodzisz za Asha. Byłem zrozpaczony. To co powiedziałem wtedy w biurze było nie prawdą. Kocham cię. Proszę, daj mi szansę. Wiem, że..
-Zamknij się Malfoy. - uciszyła go pocałunkiem. - Kocham Cię!
-Warto było wysyłać ci te wszystkie kwiaty! - rzekł, wtulając się w jej włosy.
-To byłeś ty! Ale przecież mówiłeś...
-Nie chciałem, żebyś wiedziała, że to ja.
-I udało ci się! Draco.. I co teraz?
-W tej scenie, mówisz jak bardzo mnie kochasz i... wyświetla się napis: ,,Żyli długo i szczęśliwie"

~*~

Pięć lat później...
- I wtedy wasz tata wszedł do kościoła i...
-Nie kłam ciociu! To nie możliwe- powiedziała Jane.
-Właśnie! Tata tego nie zrobił!- poparł siostrę Scorpius.
-A właśnie, że tak było! - pozostawała przy swoim Mary.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!-odkrzaczały chórem bliźniaki.
-Co tu się dzieje?
-Twoje dzieci mi nie wierzą - pożaliła się Mary. Jak mogą mi nie ufać? Jestem taką wspaniałą ciocią!
-A pamiętasz jak ostatnio powiedziałaś, że u ciebie na strychu zamieszkał smok? - Draco uniósł brew.
-Na żartach się nie znają - machnęła ręką.
-Jasne.
-Lepiej pilnuj swojej żony, bo z tym brzuchem to na schodach się nie mieści..
-Słyszałam! - do salonu weszła brązowowłosa z widocznym brzuchem ciążowym.
-Kochanie miałaś odpoczywać - do swojej żony podszedł Draco i przytulił się do niej.
-Ale twój syn dzisiaj chyba ćwiczy grę w quidditcha.
-Nasz -poprawił ją z czułością. -Dlaczego zawsze jest mój, gdy rozrabia?
-Twoje geny - twój syn.
-Kocham cię.
-Ja też. Ciebie i nasz dzieci.
-Nasze - zgodził się, pochylając się by pocałować Hermione.
-Proszę was! Bo zwymiotuje!
-Mery!


Ogłoszenia parafialne :)


Witam i o zdrowie się pytam :)
Mam nadzieję, że miniaturka wyszła mi jako tako :)
Pisząc ją miałam wrażenie, że piszę jaką telenowele .
No cóż wyszło jak wyszło. 

Składam duuuużo spóźnione życzonka dla Blondi.
Zdrówka! To dla Ciebie ta miniaturka :)

Co do NASTĘPNEJ miniaturki..
No więc stwierdziłam, że jako tako piszę to dla Was, więc stwierdziłam, że macie prawo wybrać, co tu się pojawi..
Piszcie na dole w komentarzach, jaki parring tym razem chcecie..
Możecie napisać też tytuł, a ja ułożę do tego miniaturkę.

No więc lituję się nad Wami i postanowiłam poszukać bety!
Gorzej jeżeli nikt się nie zgłosi..
Ale cóż - przeżyje.
Wiem, że macie dość moich haniebnych błędów, więc poszukiwania trwają!
Jesteś chętny/a? Pisz: kreciolekk2@gmail.com

I ostatnie..
Zapraszam na stronę Ocenialni, na której wybiorę jeden blog i skomentuje go :) Bardzo dziękuje Poem za tą możliwość :)
Zapraszam również na ocenę  konkursowego  Drabble na stronie Stowarzyszenia. Macie czas do 12 lipca :)

Pozdrawiam, 
Wasza cudowna i niesamowicie skromna :)
Ann

niedziela, 1 czerwca 2014

Sekretna mowa kwiatów III - miniaturka

Otworzyła drzwi.
-Cześć.. Co ty tu robisz?! - za drzwiami stała najmniej spodziewana osoba.
-Hej Mionka - uśmiechnął się i wszedł do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. - Dzisiaj piątek mieliśmy iść na kolacje. - zmierzył mnie od stóp do głów. - Ale widzę, że zapomniałaś. Chyba, że wystroiłaś się tak na wypad do chińskiej knajpki..
-Och Ash! Przepraszam cię! Kompletnie zapomniałam.. Nic z tego nie wyjdzie, bo muszę iść.. - nie dokończyła, bo rozległ się po pomieszczeniu dźwięk dzwonka. Brązowowłosa otworzyła ponownie drzwi. Za nimi, ubrany (zapewne w cholernie drogi) garnitur, stał jej szef. Draco Malfoy.
-Hej piękna - przywitał się z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy i za pleców wyciągnął bukiet czerwonych frezji. Podał go zaszokowanej kobiecie. - Przepraszam za tamte kwiaty. Och witaj Ash - dopiero wtedy zauważył swojego poprzednika. Temperatura jego głosu opadła o kilka stopni, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Witaj Malfoy - przywitał się chłodno drugi mężczyzna, wyciągając dłoń. Kobieta była coraz bardziej wytrącona z równowagi. Miły zawsze Ash, ściska dłoń Draco tak jakby miał mu połamać kości. Malfoy mówi jej, że pięknie wygląda i wręcza jej kwiaty, które aż krzyczą; ,,Obdarz mnie miłością!". Postanowiła to zignorować, wmawiając sobie, że ma urojenia. Hermiona poszła do kuchni po wazon z wodą. Kiedy wróciła zastała ciekawy widok. Draco stał z założonymi rękami i zadowolonym uśmieszkiem po jednej stronie korytarza. Natomiast Ash stał po drugiej stronie i patrzył z naburmuszoną miną na Malfoya. Kobieta odchrząknęła, zwracając uwagę obydwóch mężczyzn. Kobieta odwróciła się w stronę Asha.
- Może pójdziemy na ten obiad jutro? Przepraszam cię raz jeszcze. Kompletnie zapomniałam - uśmiechnęła się przepraszająco.
-Oczywiście. Nie przejmuj się Mionka - uśmiechnął się. - Jutro to odrobimy. Życzę ci miłej randki - powiedział zerkając na Malfoya.
Kobieta chciała zaprzeczyć, ale nie zdążyła, bo głos zabrał Draco.
-Dzięki. Miło było, ale musimy już iść. Do zobaczenia, Ash - wypchnął zaskoczonego mężczyznę przez drzwi i obrócił się do oburzonej brązowowłosej. - Jesteś gotowa?
-Co to było? - zignorowała jego pytanie.
-Nie wiem o co Ci chodzi - rzekł sięgając po jej płaszcz, oferując pomoc w jego założeniu.
Hermiona przyjęła jego pomoc, lecz cały czas była na niego zła. Co on sobie myśli.
-Ty dobrze wiesz o co chodzi - zmroziła go wzrokiem.
Draco westchnął zrezygnowany, ale nic nie powiedział. Odgarnął zabłąkanego loka z jej twarzy. Ona zaraz się zarumieniła. Czuła jakby miejsce, gdzie dotknęła jego ręka, piekło.
-Słucham - Hermiona złożyła ręce na piersi, patrząc na niego wyczekująco.
-Czy ja ci wyglądam na faceta, który chodzi na bale?
-To pytanie retoryczne?
-Nie idziemy na żaden bal.. Zapraszam cię na kolacje - rzekł wyciągając rękę. - Chyba, że nie chcesz - dodał.
Kobieta nadal nie otrząsnęła się z szoku. Zaczęła kalkulować wszystkie za i przeciw propozycji Malfoya. W końcu była już uszykowana... Ale z drugiej była zła, że ją tak oszukał!
-Prowadź - rzekła, chwytając jego chłodną dłoń.
~*~
Hermiona weszła do swojego biura i pierwsze co zauważyła był piękny bukiet lili. Kobieta wybuchnęła śmiechem. Kwiatki oznaczały dokładnie: ,,Deklaruję czyste intencje!". Czyli jej adorator musiał znać się na kwiatkach i w dodatku musiał słyszeć jak mówiła do siebie. Coraz bardziej podobały jej się te niespodzianki i musiała przyznać, że z niecierpliwością szła do pracy, by przekonać się czy na jej biurku znów czeka bukiet. Chwyciła karteczkę leżącą przy wazonie z kwiatami. To co przeczytała od razu powiększyło jej uśmiech:

Mówiłem, że mam dobre intencje!

Nie mogę doczekać gdy Cię spotkam.
Proszę piękna, uśmiechnij się do mnie!

-Gdybym wiedziała kim jesteś - szepnęła.
-Granger, to się leczy - usłyszała głos za jej plecami.
-Co? - spytała rozkojarzona, obracając się na pięcie.
-Gadanie do siebie. To się leczy - powtórzył z uśmiechem Malfoy. - Czyżbym miałbym być zazdrosny? - spytał, wskazując na kwiaty otrzymane od tajemniczego wielbiciela. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech.

Wczorajszy wieczór był wspaniały. Draco zachowywał się jak na arystokratę przystało. Podał jej dłoń gdy próbowała na swoich wysokich obcasach wejść na schodkach do restauracji. Gdy nie wiedziała co zamówić, zamówił za nich, grzecznie ją pytając czy potrawy, które wybrał jej odpowiadają. Popisał się znajomością win i zamówił przecudne, białe wino, którym delektowali się podczas kolacji. Po skończonym posiłku, Malfoy zaproponował spacer. Szatynka z radością przyjęła jego propozycje. Musiała przyznać, że Draco Malfoy jest przystojnym mężczyzną. I do tego całkiem mądrym. Gdy maszerowali ramię w ramię, ślizgon pytał ją o błahe rzeczy, takie jak ulubiony kolor czy zainteresowania. Lecz jego ton głosu, brzmiał jakby pytał ją czy popełniła morderstwo. Hermiona z początku się spięła; nie lubiła być w centrum zainteresowania. Draco przepytywał ją z łagodnością lecz stanowczością. Dziewczyna się rozluźniła. Hermiona więc mówiła długie godziny. Pytania zaczęły się zmieniać i dziewczyna musiała teraz bardziej skupić na odpowiedziach. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła posługiwać się gestami. Opisywała właśnie swojego starego kota, Krzywołapa,- który niedawno zdechł- gdy wybiła północ. Zegar w kościele zaczął bić.
-Wybiła godzina duchów. Teraz krążą wśród nas - powiedział bezbarwnym tonem Draco.
-Piekło i tak jest puste. Wszystkie diabły są wśród nas.. - rzekła Hermiona. Chłopak zerknął na nią. Był piękna. Światło księżyca padało na jej twarz. Zamknęła oczy i westchnęła.
-Myślisz, że można mnie do nich zaliczać ? - szepnął prawie niesłyszalnie, bojąc się odpowiedzi.
Szatynka otworzyła oczy i popatrzyła na niego uważnie. Podeszła do niego bardzo blisko. Gdyby chłopak był niższy (lub Hermiona wyższa) stykaliby się nosami.
-Draco.. - wyszeptała. - Ty nie jesteś złym człowiekiem.
-Błagam, nawet tak nie mów. Nie wiesz co robiłem - odrzekł żałośnie.
-Wiem dobrze, co robiłeś. I czy czego nie zrobiłeś. Draco ja pamiętam. To dzięki tobie żyje.. Gdybyś wtedy w .. M-malfoy Manor nie pomogłeś.. Gdyby mnie po kryjomu nie uleczyłeś...
-Skąd wiesz? - zdziwił się, szeroko otwierając oczy.
-Wątpiłeś w moją inteligencje?
-Ale nadal mnie nienawidziłaś.. Dlaczego?
-Nie nienawidziłam cię. Nie mogłam po prostu dopuścić do siebie myśli, że się zmieniłeś.. To dla mnie było nierealne.. Tyle lat nienawiści..
-Hermiono, ja nigdy.. Nigdy nie nienawidziłem się..
-Jak to? - teraz to ona się zdziwiła.
-Zawsze żywiłem do ciebie pozytywne uczucia.. Tu chodziło tylko o zasady mojego ojca.. Niech zgnije w piekle-mruknął ostatnie zdanie prawie niesłyszalnie.
Draco złapał ją za rękę, a ona ścisnęła ją mocnej. Trzymając się za ręce, pomaszerowali w stronę domu Hermiony. Tym razem towarzyszyła im cisza. Delektowali się nią i rozmyślali o słowach, które padły. Przy furtce, Hermiona odwróciła się w stronę chłopaka. Popatrzyli sobie w oczy, bojąc się wykonać pierwszy ruch. Wreszcie Malfoy puścił rękę dziewczyny, co ta przyjęła cichym westchnięciem zawodu. Lecz zaraz młody arystokrata zaczął się ku niej pochylać. Zamknęła automatycznie oczy, czekając aż jego chłodne warki dotkną jej... Ale nic takiego nie nastąpiło. Draco musnął ustami tylko jej policzek, w miejsce, które noto bene było bardzo blisko kącika jej ust. Gdy się odsunął, Hermiona była zawiedziona. Bardzo zawiedziona. Liczyła na coś więcej. Nie zawsze jednak dostajemy to co chcemy.
Na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.
-Dobranoc Gra... Hermiono.. - szepnął.
I już go nie było.

- A jeżeli powiem, że chcę? - uniósł do góry seksownie jedną brew, tym samym przywracając Hermionę na ziemię.
-A jeżeli powiem, że się cieszę?- mrugnęła seksownie.
-Wtedy będę musiał cię pocałować Granger- przyciągnął ją do siebie, lokując swoje dłonie na jej tali.
-Naprawdę? - zrobiła niewinną minę.
-Jak najbardziej.
Przybliżyli się do siebie. Draco nachylił się ku niej, tak jak poprzedniego wieczoru. Tym razem nie zamierzał on dać jej całusa w policzek. Teraz postanowił posmakować ust tej przepięknej kobiety. Był już bardzo blisko. Dzieliły ich centymetry, milimetry..
-Hermiona?
Na progu gabinetu stał... Ash. Para odskoczyła od siebie gwałtownie. Hermiona się zarumieniła ogniście.. a Smok.. No cóż wyglądał jak na smoka przystało.. Gdyby spojrzenie mogło zabijać Ash leżał już by na podłodze. Ale cóż niestety Dracze nie miał tego daru. Tylko mierzył przeciwnika spojrzeniem i szykował się do ziania ogniem.
-To nie tak jak myślisz.. - zaczęła Hermiona.
-Rozumiem. Nie przeszkadzam wam - Ash wyszedł wściekły z gabinetu.- Do wieczora!
-Kurde - mruknęła Hermiona. Wszystko było nie tak.
Draco popatrzył chwilę na byłą gryfonkę. Po czym wyszedł trzaskając drzwiami
-No do dupa.





Hej!
Po pierwsze: przepraszam!
Tak dawno nic nie dodawałam. 
Po drugie: nikt nie odgadł kto stał za drzwiami :)
Po trzecie: Przepraszam wszystkich, ale błędy wniknęły, ponieważ dodawałam posta przez telefon.
To się nazywa złośliwość przedmiotów martwych. Mam nadzieję, że gdy to ,,ogarniałam" nie usunęłam jakiegoś zdania. Padam z nóg, więc nie sprawdzę teraz tego.
Po czwarte: Chodź miniaturka poprawiona to i tak jest do bani.. Musiałam coś dodać. Teraz żałuję, że w ogóle to napisałam. 
Czekam na wasze opinie :) 
Bądźcie szerzy! 
Ann