Profesor Snape szedł korytarzami Hogwartu. Miał bardzo kiepski humor.
Dzisiaj były jego urodziny. Jak on ich nienawidził.
Nie dość, że nikt o nich nie pamiętał i biedny profesor musiał je obchodzić samotnie, to jego uczniowie nie wiedząc o tym wspaniałym święcie, postanowili wziąć za punkt honoru doprowadzić go do czystej furii.
Dziś rano przyłapał na przykład Draco Malfoya, znajdującego się w dość dwuznacznej pozycji na jego biurku z koleżanką z domu Lwa, Hermioną Granger. Ta sytuacja, nie dość że go zaszokowała, to wzbudziła w nim odruchy wymiotne. Po skrzyczeniu ich i po kilku plamach jego własnej śliny na podłodze {nie ślinił się na ich widok, tylko krzycząc jego flegma wyleciała mu z buzi- dopisek aut.} , wyrzucił ich z gabinetu, grożąc szlabanem i utratą dość dużej ilości punktów.
Nasz kochany profesor nie miał jednak chwili wytchnienia, bo gdy zamknął drzwi gabinetu za dwójką dwóch zarumienionych i uciekających uczniów najstarszego rocznika, usłyszał huk spadającego czegoś ciężkiego. Nie wiedział czym było to ,,coś", ale chęcią dokopania komuś w cztery litery, ruszył na piętro wyżej skąd dochodził huk, a za nim, niby skrzydła nietoperza, powiewała jego czarna szata. To co zobaczył w korytarzu nieźle go zdezorientowało. Ron Weasley razem z Pansy Parkinson stali koło wielkiego stołu i patrzyli na siebie z strachem. Profesor starając się ukryć swoją obecność, schował się za zbroją nieznanego mu rycerza. Po chwili czerwona na twarzy przeprosiła cicho chłopaka i pocałowała go delikatnie w policzek. Chłopak uśmiechnął się i dalej masował sobie stopę, nie widząc nic dziwnego w pocałunku swojego wroga, z wrogiego domu {? - dopisek aut.}. Nie mógł tego powiedzieć nasz profesorek, bo stał jakby obrócił się w kamień. Chwilę później patrzył na oddalającą się dwójkę, niosącą stół. Postanowił pobawić się w detektyw, bo coś mu się tu nie zgadzało. Niczym Sherlock Holmes bez jego oddanego towarzysza Watsona, udał się za dwójką podejrzanie wyglądających uczniów. Szedł on tak dobre piętnaście minut, bo para nie szczędziła sobie przerw na odpoczynek i małe buzi-buzi, od których nota bene robiło mu się niedobrze. Wreszcie gdy byli już na siódmym piętrze owa urocz dwójka znikła. Tak po prostu. Zdziwiony Severusek stanął {aj wy zboczeńcy xd}. Nie zauważył nawet gdy ktoś niezauważalnie do niego podszedł do tyłu.
-Co u pan robi?
Snape podskoczył niby małe dziecko przyłapane przez mamę na jedzeniu zakazanych słodyczy. Z miną wszelkiej obawy odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z ulgą zobaczył za swoimi plecami Blaise Zabini, który stal uśmiechając się do niego podejrzliwie, trzymając w ręku karton ognistej whisky.
-Mógłbym cię spytać o to samo.. - mruknął wyraźnie zły profesor, że znalazł się w takiej niekorzystnej dla niego sytuacji. - Po co ci tyle alkoholu? - spytał starając się zwrócić uwagę z niego na ciemnoskórego chłopaka.
-No bo ja.. - jąkał się chłopak. Wiedział, że opiekun jego domu nie zabroniłby mu pić tego, ale jak wytłumaczyć się z tej sytuacji gładko.. - Bo ja tego.. szukałem Draco... - wyjąkał wreszcie.
-Właśnie wywaliłem go z mojego gabinetu.. Obmacywał się w nim na biurku z Granger.. - Snape wzdrygnął się, ale ku jego zdziwieniu Zabini nie zrobił tego samego. Blaise przejechał po twarzy ręką w typowym facepalm.
-Wiedziałem, że ten idiota nie przypilnuje jak należy, tylko będzie zabawiał Granger.. - mruknął pod nosem, tak by nie słyszał tego profesor, ale niestety.. Wyżej wymieniony podmiot, spojrzał na niego podejrzliwie..
-Co pilnować?
-Nic, nic.. - powiedział zbyt szybko ciemnoskóry chłopak. W tej chwili za plecami chłopaka pojawiła się Ginny. Nie mogąc zobaczyć profesorka przez wielkość młodego Zabiniego, podeszła go od tyłu przytulając mocno. Jej głowa znajdowała się na wysokość barków chłopaka.
-Cześć kochanie - szepnęło na przywitanie.
Teraz to Severusa zamurowało. Wpatrywał się w Rudą nie mogąc wydobyć słowa. Zabini nie zwracając uwagi na opiekuna swojego domu, porwał dziewczynę w ramiona, tak że zawisła nogami w powietrzu i pocałował na powitanie. Gdy się od siebie oderwali i dziewczyna stała już na własnych nogach, dopiero zobaczyła profesorka i spłonęła niczym piwonia.
-Dzień dobry profesorze - powiedziała nieśmiało, sięgając po koszyk, który odstawiła przed tą niedawną sceną na ziemię i którego Snape dotąd nie zauważył, zbyt zajęty patrzenie na parę, która przyssała się do siebie i złączyła w uścisku niczym diabelskie sidła. W wiklinowym i wielkim koszyku było masa nienadmuchanych balonów. Profesor uniósł jedną brew do góry..
-Po co ci to? - spytał podejrzliwie.
-No bo tego.. robimy konkurs w Gryffindorze...kto nadmucha więcej balonów - powiedział wreszcie.
-To robisz z tym koszem tutaj?
-Była umówiona ze mną - dodał pospiesznie Blaise.
Profesorek spojrzał na nich podejrzliwie.
-Coś tu jest nie tak.. Najpierw Draco z Granger.. Potem Weasley z Parkinson.. Teraz ty z Weasley.. Albo oszalałem, albo Ślizgoni zadają się z Gryfonami i to dodatku ze swoimi wrogami.. Coś mi się zdaje..
Dwójka uczniów wstrzymała powietrze..
-.. że spiskujecie - dokończył i odwrócił się na pięcie, odchodząc.
Chłopak i dziewczyna odetchnęli razem.
***
Profesorek był naprawdę wkurzony. Był tak wkurzony, że nie zauważył gdzie idzie. W wyniku tego wpadł na kogoś, przewrócił się i był usmarowany kremem z wielkiego tortu, która niosła Luna Lovegood. Dziewczyna nie wydawała się tym faktem zasmucona. Dziarsko podniosła się z podłogi i obdarzyła Severuska wielkim uśmiechem. Sam profesor wstał pośpiesznie, patrząc na swoją szatę usmarowaną wyjątkowo różowym lukrem. Spojrzał na dziewczynę wilkiem, która sama była wysmarowana od stóp do głów tortem.
-Co ty robisz? - spytał rozzłoszczony opiekun Slytherinu.
-Stoję - odrzekła dziewczyna radośnie.
-To widzę - warknął Snape. - A poza tym?
-A oddycham - powiedziała nie rozumiejąc o co chodzi profesorowi.
Na słowa dziewczyny profesor zrobił facepalm, którego podpatrzył u Zabiniego.
-Po co ci ten tort, Lovegood?
-A wie profesor.. Lubię piec - jak wariatka, za którą wszyscy ją uważali, przejechał po swojej szacie palcem, biorą trochę kremu do buzi. Profesor patrzył na to z otwartymi oczami. - Niech pan spróbuję. Chcę wiedzieć co pan o tym sądzi.
Zaszokowany profesor, nie wiedząc co czyni, powtórzył ruch dziewczyny, sam nabierając trochę kremu na palec i wkładając go do ust. Na twarzy profesora pojawił się błogi uśmiech.
-I co ? - spytała dziewczyna.
-Niezłe.. - przyznał profesor- Tylko szkoda, że lukier nie jest czarny - powiedział, myśląc o swoim ulubionym kolorze.
Luna klasnęła w dłonie.
-Genialne! - krzyknęła i pobiegła, zostawiając w dość ciężkim zaszokowaniu naszego Severuska.
***
Biedny profesorek siedział u siebie w gabinecie nad szklanką whisky. Podpierał ciężką od dzisiejszych wrażeń. Po dość dziwnym zachowaniu swoich uczniów zaszył się w swoim gabinecie i siedział już tak od dwóch godzin. Świętował swoje urodziny. był załamany, że nie pamiętał o nich nikt. Nawet uczniowie jego domu. Wykrzywił w twarz w charakterystycznym grymasie, pociągając niezłego łyka procentowego napoju.
Jego spokój zakłócił odgłos pukania do drzwi. Wstał i skrzywił się ponownie, otwierając drzwi, bo za nimi stał najmniej lubiany przez niego uczeń, Nevil Longbottom.
-Czego?! - warknął Severus.
-Bo.. ja..
-Wysłów się Longbottom, bo nie ręczę za siebie..
-Ślizgoni.. Gryfoni.. Biją się na siódmym piętrze..
Snape modląc się do boga, w którego nie wierzył, wyraził swoją złość za sprowadzenie na swoją drogę tak wyjątkowo głupich kretynów.
Ruszył bez słowa za trzęsącym się ze strachu chłopakiem.
Dotarli na siódme piętro, jednak nikogo tam nie było. Doprowadzany do furii profesor, chciał skrzyczeć chłopaka, gdy ten rzekł:
-Niech pan poczeka.. - i obszedł trzykrotnie ścianę i ich oczom ukazały się drzwi. Razem weszli do ciemnego pomieszczenia i...
-NIESPODZIANKA!
Profesor patrzył na piękny ozdobiony Pokój życzeń. Z sufitu zwisała setka balonów, mieniąca się wieloma kolorami. Na długim stole stał wielki, czarny tort. Transparent, zawieszony pod sufitem głosił: ,,WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN PROFESORZE". Ze wzruszeniem na twarzy popatrzył na Malfoya ściskającego śmiejącą się Hermionę... Na Blaise, który odejmował niziutką Ginny.. Na Pansy i Rona, którzy trzymali się za rękę..Na Nevila podchodzącego do roześmianej Luny..Na Wybrańca, który miał banana na twarzy. Na wszystkich uczniów z siódmego rocznika i parę z szóstego.. Patrzył na to z uśmiechem na ustach, którzy widzieli wszyscy na jego twarzy po raz pierwszy.. Teraz wszystkie wydarzenia z tego dnia ułożyły mu się w całość. A gdy Blaise wcisnął mu w rękę szklankę whisky, stwierdził, że to najlepsze urodziny w jego życiu.
Witajcie :)
Ta miniaturka została napisana z okazji urodzinek Severusa Snape, który obchodzi je dzisiaj, dziewiątego stycznia..
Nie jest doskonała..
Ale wszystko jest w tej miniaturce zamierzone..
Chciałam już dawno napisać coś o moim ulubionym nauczycielu z Hogwartu, a tu taka okazja..
Taki fajny, lekki,śmieszny (mam nadziej) styl pisania..
Rozdział pojawi się mam nadzieję niedługo, tak jak wszystkie części miniaturek.
Dedykacja dla: Dramione Granger
Ściskam i Pozdrawiam
Ann